to jakaś masakra panowie… chciałoby się powiedzieć… znów mój rodzinny dom, a właściwie podwórko. tak w przyziemiu był gabinet lekarski. Lekarz u którego byłem coś miał mi zrobić, ale żeby się zabezpieczyć przed tym, żebym nie poszedł do innego lekarza wbił mi w obydwie ręce, w żyły igły które potem stały się szkłem, około 2 cm szkiełkiem… bolało okrutnie. Lekarz powiedział, że tylko on wie jak to wyjąć i że jak mu zapłacę za zabieg (coś mi z szyją chciał robić) to mi to wyjmie…. na co ja, jak to w realnym świecie ze mną bywa stanąłem okoniem… przymus??? no way… i sam wyszarpałem te szkiełka… zero krwi, zero bólu… i koniec. snu.