grałem z kimś w karty… nie wiem jaka to była gra. miałem 12 kart. po trzy z każdego koloru As, Król, Dama. byłem bardzo zadowolony z tego faktu. miny współgraczy nie były już takie fajne. wiedziałem że każdy z nich szuka właśnie tych kart.
negocjacje
okolice głównego ronda w moim mieście. biuro, spotkanie z prezesem jakiejś firmy. szukam swoich wizytówek, mam… ale, ale.. o czym ja mam mówić. produkt który przyszedłem zaoferować (jakieś usługii telefokunikacyjne Netii) jest mi zupełnie nieznany. nie mam bladego pojęcia o nim. Dzwonię do kolegi z Netii (który istnieje w realnym świecie i faktycznie jest w netii) prosząc go o pomoc. okazuje się, że on własnie wychodzi z gabinetu szefa tej firmy. niestety nie może mi pomóc bo on się tym produktem nie zajmuje. na szczęście do kompromitacji nie doszło. córka skutecznie mnie obudziła wkładając swoją stopę do mojego oka… ona sobie dalej smacznie spała… 🙂
morderstwo
bardzo dziwny sen. okolice mojej dzielnicy z dzieciństwa. koleżanka (ale już z lat dorosłych) została aresztowana pod zarzutem zabójstwa swojej córki. tak się zdenerwowałem na nią, i to dziwne – rzucałem jej obciętą głową o beton, żeby ją roztrzaskać ale mimo to ta sama koleżanka stała normalnie (z głową na miejscu) i przypatrywała się temu co ja robię…. masakra…..
dziwność
sen był długi, dziwny,. niestety nie umiem go opisać. pamiętam ale nie pamiętam. to dziwne uczucie. napiszę choć to, to mogę przełożyć na słowa.
jakiś budynek. hala sportowa. jakieś idiotyczne zawody, czymś rzucali. ale wiem że to było coś mega idiotycznego. potem usiłowałem wyjść z tego budynku. znów wąskie korytarze, ale kompletnie zrujnowane. walące się tynki, zawalone schody. potem jakaś restauracja. gość który siedział z nami (nie wiem kto był jeszczem ale z nami 🙂 zamawiał po niemiecku, kelner podobno musiał znać niemiecki gdy się przyjmował do pracy. gość zadał pytanie o rodzaj mięsa. zrozumiałem że pytał, czy to wołowe czy wieprzowe. a brzmiało to tak: ul oder ol? na co kelner rezolutnie … ul, pięć bąbli. i wtedy we śnie tak mnie to rozśmieszyło, że obudziłem się też ze śmiechem. nawet teraz gdy to piszę umieram ze śmiechu. no cóż. sny bywają dziwne 🙂
matrix
wielki biurowco-mieszkalny budynek. dziwny, bo baaardzo długi korytarz, mieszkania tylko po prawej stronie. malutkie klitki, balkon a la "żygalnik". fruwam po tych korytarzach jak Neo z Matrixa. dolatuję do jednego z mieszkań, wchodzę do środka. a tam jakaś kobieta wyskakuje przez ten balkon. zabija się. ludzie w tym mieszkaniu rozpaczają, ja lecę do wyjścia z budynku. spotykam tą kobietę (ale w ciele faceta) która się zabiła. wiem że tylko ja ją/jego widzę. mówię mu, że kiepsko się stało. że tam ludzie rozpaczają. że zrobił źle. on się uśmiecha i wychodzi. ja zostaję. są jeszcze jakieś strzępy obrazów spoza budynku. kogoś gonię, ktoś mnie goni. biję się z kimś … no i wciąż fruwam….
dach 2 dni temu
mój dom rodzinny w którym już od dawna nie mieszkam. wielki dach – w rzeczywistości należy mu się wymiana. jest już ekipa remontowa. kładą dachówki, ja już trzęsę się, bo wiem, że zabraknie mi kasy na zapłatę. i wciąż ta myśl – dlaczego ja wymieniam dach nie w swoim domu (tam gdzie mieszkam teraz) ale nic to. nie daję po sobie poznać, że nie mam już pieniędzy. dekarze kończą pracę, a ja jako "inwestor" sprawdzam jakość wykonanej pracy. dachówka piękna, ceglasto-pomarańczowa. ale jakoś dziwnie ułożona. nie ma łat dachowych. dachówka jest położona tylko na sobie samej. czasami przeleciona srebrną blachą. dotykam jednej z dachówek i część z nich w tym momencie spada w dół. czuję strach czy kogoś nie zabiło. koniec. nie wiem jak się skończyła sprawa 🙁 ale pewnie im nie zapłaciłem :PPPP
krótko…
i dziwnie. jakiś statek… coś jak łódź podwodna, statek kosmiczny (Nabuchodonozor) z Matrixa. wszędzie czerwone światło. byłem na nim sam, czegoś szukałem. trafiłem na samym dole tego statku do jakiejś mazi, żelu. ale nie było zagrożenia. a wszystko zaczęło się na podwórku jakiegoś domu. wszedłem do środka i nagle znalazłem się właśnie w tym statku.
długo nie czekałem..
dzisiejszy sen był koszmarny. w nocy kiedy się obudziłem zachwycony tym faktem, że to tylko sen, pamiętałem więcej. teraz to tylko strzępy tych obrazów, ale bardzo nieprzyjemne. dużo krwi, morderstwo kogoś kto był zupełnie niewinny. najgorsze było to, że został zamordowany przeze mnie (znaczy nie ja go zabiłem – z mojej winy…) jakieś tereny przemysłowe, magazyny… nic więcej nie pamiętam
kolejny jest…
choć krótki, wiem że było coś jeszcze, ale za diabła nie mogę sobie przypomnieć. oto co pamietam…
wioska, ale już nie tak czysta i ładna jak kiedys :). ulica pomiędzy domami zwykła, ubita ziemia, błoto. szedłem z jednego domu (w którym właśnie coś się działo co nie pamiętam) do drugiego skonfigurować router bezprzewodowy do internetu 🙂 wszedłem na podwórko gdzie były psy. owczarek niemiecki i owczarek szkocki collie. poprosiłem aby zamknać psy. gospodyni zamknęła owczarka niemieckiego, a szkocki podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. zacząłem krzyczeć, ale on mnie nie ugryzł. po prostu złapał moją prawą rękę i trzymał w zębach. potem puścił, ja przestraszony usiadłem i zacząłem konfigurować ten router starając się nie zwracać uwagi na psa. podszedł do mnie i zaczął mnie lizac po prawym piszczelu…. koniec :)))))
dziwny sen… ale to się tak teraz będzie działo. jest pełnia księżyca. zawsze wtedy mam masakrę ze snami. czekam tylko kiedy zaczną się demony i upiory… standard podczas pełni…
totalna posucha…
kładę się mega zmęczony i wstaję niewyspany… sny jeśli są, to ja ich nie pamiętam… :(((