straszny horror… działo się wiele, ale pamiętam jedną scenę, gdy spotkałem sąsiada z dawnych lat. miły przemiły, ale w realnym świecie (miałem wtedy 7-8 lat) lał swoją żonę, dzieci (było ich tam chyba z 8) ale dziś, na ulicy kłania się w pas… ale nic to.. rzucił się do mnie, że "wpieprzam się" w nie swoje sprawy, szarpał mnie… zacząłem uciekać, gonił mnie. już prawie mnie złapał, ja odskoczyłem i popchnąłem go na witrynę sklepu.. szybka pękła a jemu odcięło głowę. policja, aresztowanie ale świadkowie którzy byli na miejscu powiedzieli że to nie moja wina, że koleś był agresywny i po prostu wpadł na szybę… wypuścili mnie z radiowozu… obudziłem się potwornie zmęczony…