poszedłem na jakieś osiedle szukając strychu do adaptacji na mieszkanie. spotkałem kolegę, młodszego który mieszkał w bloku gdzie taki strych był. powiedział mi, że mam iść do pana Ireneusza Misztala i on da mi klucz. znalazłem mieszkanie tego człowieka ale nie pamiętałem jak ma na imię ten mój kolega. pytałem ludzi którzy byli przed domem ale nikt mi nie chciał powiedzieć. zrezygnowałem więc z odebrania kluczy stwierdziłem, że głupio będzie powoływać się na syna państwa jakichśtam. we śnie pamiętałem nazwisko tego kolegi. wyszedłem z bloku. na placu zabaw, na ławce siedzieli lokali dresiarze. znając swoje szczęście w życiu realnym zawsze do mnie się przyczepi jakaś menda (pijaczyna, dres, ćpun – zawsze ja) tak było i tym razem. ale co dziwne – dresik rzucał we mnie kijem baaardzo niezwykłym. kij przy obracaniu się generował pajęczynę ognia która otaczała i wprowadzała w stan hipnozy. bo umysłem przenosiłem się do kuli ognia. walczyłem z tym ogromnie, za każdym razem, gdy udało mi się z tego stanu wyjść, kij odpadał od mojego ciała a ja uciekałem. trwało to chwilę, rzucał kilka razy ale udało mi się uciec do jakiegoś szpitala. na tym koniec tej części. zaraz po nim był sen, że moja partnerka wyremontowała naszą spiżarnię w kuchni, ociepliła ją i zrobiła sypialnię dla jednej osoby. było tam bardzo przytulnie.
Miesiąc: marzec 2010
urywki
śniła mi się przepiękna wyspa, egzotyczna. kochałem się z kobietą… to chyba pierwszy sen w którym wreszcie nic mi nie przeszkodziło. ale byłoby zbyt różowo… nie widziałem jej twarzy :(, potem jakaś impreza wyjazdowa, byłem pijany, nie chciałem jechać, potem jednak pojechałem. dziwny sen
wspomnienia
miałem sen, że wybrałem się do wioski w której mój wujek miał fermę drobiu (potem były tam świnki). często spędzałem tam wakacje. bardzo mile wspominam tamte czasy (choć niewiele rozumiałem co mówili do mnie mieszkańcy, mówili gwarą śląską w odmianie Izbitczano-Otmickiej :))) ale po paru tygodniach… może dopiero na drugie wakacje (nie pamiętam) wiedziałem już, że "gromy bala" lub "ida pojeździć na kole" oznaczało "idziemy grać w piłkę" i "idę pojeździć na rowerze" :))) tak czy owak sen był właśnie o tej wiosce, ale że niby teraz, jako dorosły facet pojechałem tam przypomnieć sobie jak to było. odwiedzić stare miejsca. i powiem tak… było cudownie (choć we śnie to nie była ani ta wioska ani nie pamiętam tych miejsc które odwiedzałem we śnie :))) nieistotne… sen był o otmicach i tej wersji będę się trzymał
różności
ogromne mieszkanie, suto zakrapiana impreza, ja pijany poszedłem myć naczynia. widziałem, ze jakaś osoba przechodzi przez kuchnię i idzie do pomieszczenia obok zeby się pohuśtać na huśtawce. ja udaję, że jej nie zauważam, a właściwie było ciemno a ja byłem tak pijany, że i tak nie poznałbym kto to. potem przyszła do mnie moja kuzynka i zapytała, czy to prawda, że jestem w niej zakochany. odpowiedziałem, że to jakieś nieporozumienie. ona mi na to, że widziała jak z werandy patrzę na nią i płaczę. zmiana scenerii. wszyscy (ja, kuzynka i jacyś ludzie) jesteśmy w ogromnej stodole, gdzie stoją nowiuteńkie ciągniki siodłowe VOLVO FH16 (albo FH12). jest ich chyba ze 100. wszyscy się cieszą, że już przyszły od producenta. zmiana scenerii. rzeka (podobna do tej z Polanicy Zdroju przy deptaku) koryto i ściany boczne też wyłożone kamieniami, idę w stronę tunelu, woda jest po pas, dosyć brudna i szybki nurt. przechodzę pod tunelem (półokrągłe sklepienie z cegieł) i dochodzę do połączenia dwóch koryt rzeki. jestem sam, widzę jak zbliża się duża fala, biegnę w wodzie, żeby zdążyć do kamiennych schodów które prowadzą na brzeg. fala mnie dogania (dziwne, że biegłem w stronę fali) zmywa mnie troszkę do tyłu ale nagle pojawiają się moi znajomi i pomagają mi wyjść z rzeki. udało się.
scena z orwella
byłem w jakimś budynku, niby mieszkanie a niby szkoła. był starszy facet który przepytywał powiedzmy licealną młodzież z jakiejś książki/lektury. dziwne było to, że ja tam mieszkałem a oni po prostu władowali mi się do domu. i mnie też koleś zaczął przepytywać. oczywiście nie wiedziałem nic na ten temat, ale nagle w lewym oku, zacząłem widzieć film który był treścią tej książki. opowiadałem więc to co widzę a nauczyciel myslał, ze czytałem książkę. był pod wrażeniem znajomości szczegółów. potem byłem juz w moim prawdziwym/aktualnym mieszkaniu. przeszukiwali je jacyś funkcjonariusze. gdy wyszli, jeden z nich, dowódca brygady zaczął mnie wypytywać o to, jak w nowomowie brzmi nazwa pakietu office oraz jego składników :)))))) megword, megexcel, itd itd. zapytał czy znam angielski. odpowiedziałem z uśmiechem ‘a little..’… on się też uśmiechnął.. i koniec snu. wietrzę tu wpływ tysiąca i jednego razu przeczytanej książki 1984… choć ostatnio czytałem ją 5 może 6 miesięcy temu. ehhh… mam nadzieję, że to tylko sen, a nie zapowiedź rewizji w domu.. bo niby dlaczego.. :))))