Szpital i ucieczka na bosaka

Trafiłem w moim mieście do szpitala. Jako więzień lub podejrzany. Bardzo się bałem. Postanowiłem uciec. Gdy zorientowałem się, że nie ma policji i wścibskiej kobiety uciekłem z pokoju. Zbiegałem schodami w dół. Nikt nie podnosił alarmu. Wybiegłem na podwórko. Zacząłem przeskakiwać przez mury, garaże, jak mistrz parkour. Niesamowite doznanie. Uciekałem z kimś jeszcze. Ten ktoś był przed mną. Przeskoczył kolejny mur, wbiegł do bramy wjazdowej. Ja się zatrzymałem przed murem. Tamtego złapali. Ja zdjąłem buty i na bosaka wyszedłem na ulicę przez inną bramę. Bałem się trochę, że to wzbudzi podejrzenie. Ktoś w mieście na bosaka. Okazało się, że to był doskonały pomysł. Chciałem biec, ale coś mi mówiło, że muszę iść. Spokojnie jak zwykły człowiek. Odwróciłem się i przy wejściu do szpitala stała wścibska kobieta. Szukała mnie. Ale byłem inny. Byłem bez butów. Skręciłem w uliczkę i szedłem w stronę mieszkania mojej babci (w realu jak i we śnie babcia nie żyje). Mijałem jakieś dziewczyny rozmawiające w dziwnym języku. Mijałem przechodniów. Doszedłem do skrzyżowania.. i się obudziłem.

Ptaki

Sen był dość krótki. Śniłem o ptakach. To o czym zawsze marzyłem (i marzę czasami do dzisiaj) żeby ptaki się nie bały do mnie przylecieć gdy je o to poproszę. Taki był właśnie sen. Poprosiłem ptaki które widziałem, żeby przyleciały do mnie. Że jesteśmy braćmi i nic złego im nie zrobię. Stało się. Przyleciało kilka sztuk i siadły spokojnie na mojej ręce i palcu wskazującym. Czułem się wspaniale. Tym bardziej, że za mną stał ktoś. Nie wiem kto, ale był bardzo zadowolony i uśmiechnięty z tego co się działo.

Ogromny mokry pies

Noc, chodziłem po imprezach. Dużo alkoholu i narkotyków. Stwierdziłem, że chcę odejść. Wszedłem do wieżowca mieszkalnego. Na parterze, właściwie w przedsionku klatki schodowej (zamkniętej!) przebierałem się z brudnych łachów. Wyglądałem jak bezdomny. Ludzie (młoda para z dzieckiem) patrzyli mnie mnie ze współczuciem. Coś mówili. Szli na porodówkę. Bardzo się denerwowali. Mówiłem im, że wszystko będzie ok. Że mają się nie martwić. Oni powiedzieli, żebym tu został i się ogrzał. Był także jakiś kolega. Kompletnie pijany. Niby mnie szukał ale nie mógł znaleźć. Odszedł w swoją stronę. Nagle pojawił się pies. OGROMY! Mocno przerośnięty wilczarz irlandzki. Za to w kolorze kawy z mlekiem. Powiedzmy golden retriever. I sierść. gładka, aksamitna wręcz. Półdługa. Był cały mokry. Ale nie ot tak mokry bo padał deszczyk. Był mokry jakby właśnie wyszedł z jeziora. Zachowywał się, jakbyśmy się znali. Chciałem go odgonić. Nie dał za wygraną. Chciał zostać ze mną. Wtuliłem się w niego. Osuszyłem go własnym ciałem. Gdy go tuliłem poczułem ogarniającą mnie radość i szczęście. Wręcz euforia. Od psa czułem to samo. Cały był szczęściem, że może zostać ze mną. Wspaniałe, nie do opisania uczucie. Jakbym spotkał kogoś żywego, kogoś o kim myślałem, że umarł. Jeszcze jedna rzecz, która mnie mocno zdziwiła. Byłem w bloku i NIE WSIADŁEM DO WINDY!!!! To się nigdy nie zdarzyło. Zawsze gdy był budynek, duży, z wielkiej płyty wsiadałem do windy.

Więzienie

Znów zasnąłem. Bylem w więzieniu. Miałem już wychodzić, zwolnili mnie. Poszedłem do szatni, przebrałem się i miałem wychodzić przez okno. Stała tami czekałana mnie mogą córka. Ale oni było zbyt wąskie. Poszedłem do oddziałowego, żeby mnie wypuścił głównym wyjściem.

Dopisek. Bylem w USA przy wejściu do ogromnego futurystycznego, szklanego budynku. Wszedłem do środka. Bylem bez koszulki. Kelner który obsługiwał gości poprosił mnie o założenie koszulki.

Zeszyt i wybór kierunku studiów

Szedłem przez most z jakąś kobietą. Mówiła, że chce iść na studia chemiczne. Zapytałem, dlaczego nie informatyczne. Tam sobie poradzi lepiej. Przeszliśmy przez most iw trawie znaleźliśmy zeszyt. Podpisany był PG5 (publiczne gimnazjum). Poszliśmy do biura tej kobiety i ona zadzwoniła do nich. Wyglądało, że się znali bo zadzwoniła do konkretnej osoby pytając czy ma wszystkie zeszyty księgowe.

Cały sen był jednak oparty na motywie rzeki i wody. Coś było nie tak z tą wodą. Niestety teraz nie pamiętam.

Uratowany

Szedłem do kolegi,  do sklepu. Miał mi odpowiedzieć, czy przyjmie na praktykę ucznia z technikum. Przechodząc obok restauracji (jest nad rzeką) zobaczyłem jak pod mostem płynie auto. Niebieski Fiat Cinquecento. W środku człowiek. Wydaje mi się, że to była kobieta. Stwierdziłem, że muszę pomoc. Auto niebezpiecznie szło pod wodę. W pewnym momencie zniknęło pod budynkiem ale również pod wodą (ale auto było już białe) Wystawał tylko PAPIEROS którym oddychał kierowca (teraz już mężczyzna). Zadzwoniłem na 112 z prośbą o pomoc. Potem sam rzuciłem się do próby wyciągnięcia. Bezskutecznie. Nagle zjawił się rosły facet. Młody, ponad 2 metry. Blondyn. Wspaniale umięśniony. Razem zaczęliśmy odrzucać gruz, deski i wszystko co przeszkadzało. On odrzucał bez problemu takie rzeczy, których ja nawet bym nie ruszył z miejsca. Dotarliśmy do miejsca w którym powinien być samochód. Było pusto. Jakby przepłynął choć nie miał którędy. Wszyscy patrzyli na mnie tracąc wiarę w to co mówiłem o samochodzie. Jedynym który mi wierzył był ten ogromny mężczyzna. Nagle usłyszał wołanie. Spod budynku. To był kierowca. Żył i naprowadzał ich na siebie. Radość olbrzyma była olbrzymia :-)))) zapytałem czy to brat czy przyjaciel.  Odpowiedział, że ukochany przyjaciel. Wspaniałe uczucie patrzeć na radość innej osoby. Poszedłem w swoją stronę, bo czułem, że nie będę już potrzebny. Że Oni sobie poradzą z wyjęciem przyjaciela.

Ciąża

Śniła mi się koleżanka. Okazało się, że jest w ciąży. Była zdziwiona. Rozmawialiśmy o tym. Doszliśmy do wniosku, że jej mąż musiał to zaplanować bez jej zgody. Ona nie chce mieć z nim dzieci.

Doręczyciel

Prawdopodobnie jakiś listonosz prosił mnie o zastępstwo. Miałem doręczyć paczki za niego. Wszedłem do budynku (znam go, on istnieje w realnym świecie) i szukałem odbiorcy. Gdy go znalazłem, dałem mu małą paczkę. Okazało się, że to lekarz. Określił się jako lekarz od flaków – chodziło o jelita.