Ziemia, autobus i ryby

śnił mi się kolega z pracy, który kupił mieszkanie w mojej
kamiennicy gdzie mieszkam w realu. chciał oddzielić swoją część ogródka na
jakieś uprawy warzyw. okazało się, że przekopał cały ogród (w realu jest tylko
trawa). idealnie wyrównał powierzchnię. jedynie w lewym rogu coś było nierówno.
chwyciłem więc grabie i wyrównałem wszystko jak należy. potem dziwna sytuacja,
widziałem jak był w połowie przekopywania ogródka gdy była tam jeszcze trawa.
zmiana scenerii. jadę supernowoczesnym autobusem z moją córką na zawody w
łowieniu ryb. wysiadamy przy rzece w moim mieście. dziwne jest to, że ulica
była rzeką. idziemy po chodniku, był świt. moja córka miała latarkę. zaświeciła
w rzekę/ulicę. pełno ryb. woda idealnie czysta. spokojna. niby zawody w
łowieniu, ale nikt nie łowi. idziemy dalej, sędziowie poprosili, żeby córka
zgasiła latarkę bo płoszy ryby. zgasiła. plusk obok nas. sędzia mówi, że to
sum. faktycznie dosyć spory sum wychyla się z wody. zaczyna być coraz jaśniej.
przy końcu ulicy widzimy rekina. wielka ryba. nagle rekin opiera się na
chodniku, sędzia podchodzi i zaczyna go głaskać, przytulać. pytam czy to
niebezpieczne i skąd rekin w polsce w rzece. pan sędzia stwierdził, że musiał
przypłynąć z daleka. rekin bardzo lubił kontakt z człowiekiem, sprawiało mu to
dużą przyjemność. miałem wrażenie, ze aż przymyka oczy z przyjemności. po
chwili tych pieszczot rekin wraca do cudownej, czystej wody, robi dosyć mocne
plum, jakby pieszczotliwie chcąc ochlapać pana który go głaskał. koniec snu.

kłótnia część 2

tym razem kolega mój bliski wypominał mi w bardzo przykry dla mnie sposób i wyznał, że tak naprawdę ma mnie za dupka i totalne zero, bo mu podobno odbiłem dziewczynę kilka lat temu. nie chciał przyjąć do wiadomości, że przecież się nie znaliśmy. ani ja jej nie znałem, ani tym bardziej jego. ktoś w radio grał moją muzykę i on na tej podsatawie doszedł do wniosku że to ja. (w realnym życiu mam słuch absolutny – absolutnie nic nie słyszę. nie ma mowy o tworzeniu muzyki 🙂 ten artysta nazywał się tak samo jak ja. ale o zgrozo podobno grali go tylko dlatego, że miał jakieś tam powiązania. ale beztaleńciem był okrutnym. męczący sen. ogromna ilość energi włożona w próby wytłumaczenia, że nie jest się wielbłądem.

kłótnia

śniła mi się koleżanka. w realnym świecie lubimy się a tu dramat. strasznie krzyczała na mnie, jakieś pretensje. ja siedziałem i słuchałem jej monologu. na koniec wstałem i powiedziałem, że nie mam sobie nic do zarzucenia. zmiana scenerii. piękny dom lub mieszkanie. bardzo nowoczesne. i tam telewizor z funkcją rozszerzonej rzeczywistości. obraz w telewizorze był generowany przez sam telewizor a obraz ciała widza był przenoszony do tego telewizora. krótko mówiąć był tam obraz plaży i brązowych włókien kokosowych na piasku, byłem tam ja, pomimo że byłem przed telewizorem a na dodatek czułem piasek i te wyschnięte włókna kokosowe gdy po nich wirtualnie chodziłem. potem pojawił się kolega z żoną, zachwyceni tym nowym telewizorem. ale obrazy (gdy oni się pojawili) stały się mocno erotyczne. szczegóły raczej nie są istotne. wyszedłem z pokoju. oni zostali z wirtualnymi partnerami z tv.

molestowanie

śniła mi się znów jakaś fabryka, ale tym razem nowoczesna, działająca. był tam mój kolega z realnego świata. nie wiem dlaczego ale leżeliśmy w łóżku i on dawał mi wyraźne sygnały że jest mną zainteresowany seksualnie. ja byłem tylko w bokserkach. on zdążył już się rozebrać całkowicie. w mało wyszukany sposób zaczął zaloty do mnie. na początku grzecznie a później bardzo stanowczo dawałem do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany jego osobą. potem przyszedł ktoś jeszcze, nie wiem kto i nie wiem co było dalej, ale kolega przestał się mną interesować. sen bardzo męczący.

owady

śnił mi się pokój w hotelu. hotel mocno robotniczy 🙂 Był tam jakiś mężczyzna któremu uciekł owad. Jakiś okaz bardzo rzadki. koniecznie chciał go złapać żywego. ja już chciałem iść spać a on wciąż łaził po pokoju i łazience próbując go złapać. nagle okazało się że uciekł mu także wąż. żmija lub kobra. gdy otworzył drzwi od łazienki zobaczyłem dwa pająki – dużego białego i mniejszego czarnego. biały gonił i w końcu dopadł (choć nie wiem czy go zabił) tego małego czarnego. potem przemknął gdzieś wąż a na koniec zdenerwowany zacząłem machać koszulką gdy ten owad nadlatywał. trafiłem go i odpadła mu jedna noga. dziwne było to, że ta noga była całkowicie sucha. jak jesienny liść.

demon

tego jeszcze nie było. popołudniowa drzemka. przed chwilą. śniła mi się starsza kobieta nawiedzana przez zło. prosiła o pomoc. nie wiedziałem jak jej pomóc. poprosiłem, żeby wywołała w sobie to uczucie gdy ją nawiedza zło. starsza pani zamknęła oczy, otworzyła i zaczęła krzyczeć. wtedy ja podszedłem do niej i coś usiadło na mnie.. czas zwolnił, powiedziałem bardzo wolno i grubym głosem (jak w magnetofonie ze słabymi bateriami) "to jest demon"… otworzyłem oczy, widziałem już film w telewizji i moją córkę która się bawiła obok.. ale wciąż nie mogłem sie ruszyć, było mi ciężko, jakby ktoś na mnie siedział. wyprężyłem się mocno i wtedy zrzuciłem to coś z siebie. mogłem już podnieść się z łóżka. dziwne uczucie widzieć wszystko w realnym świecie ale umysł wciąż śni.

Agent z przeszłości

odprowadzałem na lotnisko koleżankę. usiadłem z nią w samolocie. chwilę rozmawialiśmy. poproszono wszystkich bez biletów o opuszczenie samolotu bo będzie startował. wyszedłem i parę kroków za samolotem zostałem zatrzymany. Odprowadzono mnie do pustego pokoju. jedynymi meblami był stół i dwa krzesła. przesłuchiwał mnie facet około 50 letni. zarzucał mi że jestem szpiegiem. że nie wywiązałem się z zadań które miałem dla niego wykonać. ja się wypierałem i wciąż mówiłem że to pomyłka.  nie jestem żadnym agentem. jestem zwykłym informatykiem. w pewnym momencie wstałem i wyszedłem ze słowami "mam tego dość, to jakaś farsa". szedłem korytarzem w kierunku holu lotniska. słyszałem w megafonach że ogłaszają alarm (ale język był dla mnie obco brzmiący). wśród strażników widziałem poruszenie i wypatrywanie mnie. wiedziałem, że jeśli uda mi się dojść do otwartej i niechronionej bramki wszystko będzie dobrze. i udało się. wyszedłem na teren przed lotniskiem. zacząłem biec. chyba mnie gonili. dobiegłem do opuszczonej fabryki, spotkałem ludzi którzy też się chyba ukrywali. miałem przy sobie swoje akta. nie czytałem ich ale bardzo chciałem je spalić był kłopot z rozpaleniem ognia. zapalałem go od ledwo tlącego się drewienka, wciąż dmuchałem aby pojawił się ogień. udało się. akta spłonęły. potem znalazłem się na ulicy niedaleko lotniska. był ze mną jakiś mężczyzna. nie wiem skąd ale miałem przy sobie walizkę. otworzyłem ją i ze zdumieniem odkryłem, że to jest zawartość która mogła potwierdzać słowa przesłuchującego. były tam pieniądze z różnych krajów, paragony zakupu, jakieś dokumenty. ale wszystko było z lat ’60 XX wieku. wtedy odniosłem wrażenie, że przeniosłem się w czasie do przyszłości. że miałem coś wykonać w tych latach ’60 ale coś poszło nie tak.