Operacje mózgów i hackowanie parkometru :)

Przedziwny sen. Miasto nieznane, ludzie nieznani. Jednak parkomaty stojące przy ulicy znane. Miałem za zadanie niepostrzeżenie zhackować taki parkometr, bo tuż obok na chodniku trwała operacja dwojga ludzi. Operowali im mózgi. Mieli odcięte całkowicie górne części czaszek. Mniej więcej od połowy czoła. Wszystko było widoczne. Widziałem algorytmy (w swoim umyśle) jak działa parkometr, jak go włączyć w tryb serwisowy. Po prostu. Jednak co jakiś czas musiałem przerywać swoje czynności, bo podchodzili ludzie po bilety. Za każdym razem było trudniej, bo parkometr jakby uczył się bronić przed moją ingerencją. Jednak udało się, uruchomiłem go w trybie serwisowym, który był potrzebny do:

  1. Pobrania darmowego biletu (!!!!)
  2. Wyjąłem kabelki z niego i podałem lekarzom, którzy dzięki nim przeprowadzili do końca operację mózgów pacjentów. Operacje się udały. Te parkometry miały jakieś ukryte oprogramowanie które przesłane do mózgów uratowało tych ludzi.

Ciężki sen pod względem trudności hackowania parkometru :), jednak bardzo przyjemny i radosny, bo pomogłem uratować pacjentów i naprawić ich mózgi.

Żeby winda była windą :).

Winda. Ciekawa sytuacja, ciekawy sen. Dawno nie było już windy. W tym wydaniu nie było chyba nigdy. Jestem na 10 piętrze w budynku mieszkalnym (znam ten budynek z poprzednich snów). Pełno ludzi, duży hol dla oczekujących na windy. Wind było kilka. Część ludzi wsiadło do pierwszej która przyjechała. Dla nas zabrakło miejsca. Czekamy na inną, większą TURBO windę. Tak była określana. Przyjechała. Bardzo duża w środku, z miejscami siedzącymi. Jasna i przyjazna, choć były pasy bezpieczeństwa (uchyty). Winda ta poruszała się z zawrotną prędkością również na boki, przemieszczając się między budynkami. Po raz pierwszy nie było świadomego snu (winda jako miejsce zawsze dawała mi znać, że to sen). Ale nie było też tego czego zawsze się bałem. Winda okazała się po prostu środkiem transportu. Nie była zła, nie była ciasna, nie była rozpadającym się miejscem. Po prostu spełniła swoją rolę zwożąc pasażerów do wybranego przez nich miejsca i wyjścia z budynku. 🙂

Brazylia, Aya i wycieczka

Byłem w jakimś lesie. Ośrodek wypoczynkowy. Znany mi z jakiegoś poprzedniego snu. Dostałem informację, że jadę na wycieczkę do Brazylii. Ucieszyłem się, jednocześnie zmartwiłem – bo to bardzo daleko. Pierwsza myśl – znaleźć kogoś, kto mnie zabierze na Ayahuaskę. Tam na miejscu. Miałem lecieć na 7 lub 10 dni, ale upierałem się, że przynajmniej dwa dni (dwie Ceremonie) chcę spędzić na spotkaniu z Rośliną. To był priorytet.

Powódź i topielec

Znów śniła mi się powódź (jak w czerwcu 1997 roku). Tym razem to była inna powódź. Rzeki płynęły pod prąd. Stałem na moście i widziałem wzbierającą rzekę. Odchodząc w innym kierunku zauważyłem ciało płynące tuż pod powierzchnią. Twarzą zwrócone ku górze. Nie było to przyjemne uczucie. Chciałem się oddalić, ale coś kazało mi stanąć znów na moście i patrzeć na tę martwą twarz. Później policja, podejrzenia, że to moja wina. To miało mniejsze znaczenie, bo to raczej część snu, aby zamknąć fabułę według mojego umysłu. Nic mi nie grodziło, sytuacja się wyjaśniła i nie zostałem zatrzymany. Jednak dziwne uczucie po przebudzeniu pozostało.

Czas przyhamować…

Bardzo dziwny i ciekawy sen. Jechałem autem, chyba gdzieś się spieszyłem, może uciekałem. Ale raczej spieszyłem. Chciałem dogonić innego kierowcę, żeby pokazać mu, że jestem szybszy(!). Chciałem pojechać na skróty, przez dróżkę (wszystko działo się na dzielnicy budynków z tzw. wielkiej płyty). Trwały prace (ale to chyba był weekend, bo nie było robotników) nad odbudową drogi wewnętrznej. Chciałem pojechać na skróty i wjechałem z uliczkę która była remontowana. Zahamowałem, ale zatrzymałem się tuż przez ogromną łyżką koparki (wjechałem jakby pod maszynę i pod łyżkę, w sposób taki, że mogłem wjechać do tej ogromnej łyżki). Wjechałem i nie mogłem cofnąć, bo maszyna się przesunęła i uwięziła w środku. Próbowałem rozhuśtać maszynę i łyżkę, aby się trochę uniosła (częściowo mi się udało) i chciałem przejechać tuż pod uniesioną łyżką. No i znów – częściowo się udało. Pokiereszowałem dach i bok auta. Nie byłem zdenerwowany, jednak zakląłem siarczyście gdy wyszedłem z auta i zobaczyłem co się wydarzyło. We śnie, zareagowałem podobnie jak w życiu – auto to tylko przedmiot i da się naprawić. Jednak dotarło do mnie, że ubezpieczenie tego nie pokryje, bo to była moja wina. Machnąłem ręką, choć czułem do siebie pretensje i niesmak, że tak głupio się zachowałem.

Sen od paru chwil stał się dla mnie jasny i klarowny. To przekaz bardzo osobisty, ale bardzo mądry. Najogólniej mówiąc – zbytnia pewność siebie może przynieść niepożądane efekty. Wyhamowuję 🙂