Od dłuższego czasu obserwuję siebie, swoje reakcje, emocje. Obserwuję też i czuję swoje ciało. Wiem jak reagowało na stres, na smutek. Wiem co się działo w mojej głowie, w brzuchu, pod lewą łopatką i w “kulce stresu”. Ból, palenie jak gorącym żelazem. W zbitku mięśni, nerwów i kto tam wie co jeszcze w sensie biologicznym. Od pewnego czasu wszystkie te symptomy, dolegliwości zniknęły. Zasada którą usłyszał Carlos Castaneda od swojego szamańskiego nauczyciela:
Nie gniewam się nigdy na nikogo. Żadna istota ludzka nie jest w stanie uczynić nic na tyle ważnego, żeby wywołać mój gniew. Na ludzi można się gniewać jedynie wówczas, gdy uważa się, że ich czyny mają istotne znaczenie. Ja tak nie uważam.
nabrała pełności. Stała się częścią mojego życia. Tytuł 80/20 to nie przypadek. Sporo jeszcze pracy przede mną, sporo myśli i doświadczeń. 80 to już bardzo dużo, ale wciąż pozostało mi 20. Dobicie do 100 nigdy nie będzie możliwe. To też jest we mnie w zgodzie i to jest zupełnie zrozumiałe. Jestem na drodze z której nie ma powrotu, bo tego nie chcę. Wiem co mam robić, wiem gdzie jestem i co przeżyłem. Wiem jak bardzo dużo zmieniło się we mnie. W radością patrzę w siebie i wiem, że za chwilę (“ilekolwiek” (jest takie słowo? 🙂 ta chwila potrwa) będzie 85/15, 90/10. Pewnie kiedyś przyjdzie czas na 99,9/0,1. Ten 0,1 zawsze będzie nieskończone, wciąż rozkładane na mniejsze wartości. W tym wymiarze, w tej rzeczywistości to właśnie 0,1 jest drogą którą trzeba iść. Cel sam w sobie nie istnieje. Teraz, 80/20 daje mi siłę na brak gniewu (lub podobnych ciemnych uczuć) w tej właśnie proporcji. Pozostałe 20 wciąż mnie jednak dotykają. W innej formie, ale jednak. Największą trudnością jest świadomość tego, że te 20 to “ktosie”, które wydaje się nigdy nie powinny tak doświadczać nas samych. Te 20 to mimo wszystko (w pewnym sensie) głęboko ukryte, ale jednak, oczekiwania wobec innych. Może inaczej. To sytuacje których nigdy bym się nie spodziewał, że doświadczę właśnie z tej bardzo wąskiej proporcji – 20. Znów pojawia się droga, bo to zawsze będzie praca ze sobą. Nie oczekuj niczego. To nie jest osiągalne, chyba, że umieramy 🙂 lub żyjemy w odosobnieniu. Zawsze przecież będą w nas emocje, zawsze stanie się coś, czego doświadczymy w formie, która nas zaskoczy. Nawet podświadomie będą to w jakimś stopniu oczekiwania powodowane naszym doświadczeniem, naszym życiem i tym czym i kim jesteśmy. W tym wszystkim bardzo pomaga uważność. Ta uważność obudzona na jednej z Ceremonii z Ayą. Od wielu lat pielęgnuję tę uważność właśnie po to, aby pierwsza wartość dążyła do 100. Cieszę się każdą chwilą, każdą sytuacją która mnie spotyka, jestem wdzięczny a ja… będąc uważnym uczę się jak nie uznawać, że czyny innych są istotne, aby spowodować mój gniew. Moją reakcję, moją aktywność. Aktywując siebie w sytuacjach na które nie mamy żadnego, podkreślę, żadnego wpływu, tylko ja jestem na straconej pozycji. Tylko ja doświadczam negatywnych skutków reakcji. Uważność pomaga mi w tym, aby rozpoznać taką sytuację i pozostać w miejscu, gdzie nie spotka mnie nic, co związane jest z jej doświadczaniem. Bo to nic nie zmieni w niej samej. Dotknie wyłącznie mnie. To dotknięcie nie jest do niczego potrzebne, a przynosi coś, czego nie życzę sobie w swojej przestrzeni. Najtrudniejsza, choć nie niewykonalna jest praca z emocjami, które otrzymujemy od drugiej części proporcji – 20. Bez względu jak nazwiemy tę wartość/grupę. Każdy ma w tej grupie kogoś, kto ma dostęp do emocji i umysłu bez żadnych blokad z mojej strony. To ktoś, kto słowem, ciszą, obojętnością, własnymi oczekiwaniami i brakiem uważności tnie jak skalpelem. Głęboko i boleśnie, przy tym bardzo rozlegle i, co paradoksalne, bardzo precyzyjnie. Bo ta grupa doskonale wie co zaboli najbardziej. Czy to zawsze dzieje się z premedytacją? Chcę wierzyć, że nie. Jednak dzieje się i to moja praca ze sobą, aby wdrożyć zasadę w nieco zmienionej formie:
Nie gniewam się nigdy na nikogo na kim mi zależy. Ta istota ludzka nie jest w stanie uczynić nic na tyle ważnego, żeby wywołać mój gniew. Na tych ludzi można się gniewać jedynie wówczas, gdy uważa się, że ich czyny mają istotne znaczenie. Ja tak nie uważam, bo tego nie chcę. Nie życzę sobie tego.
Najgorsza z możliwych wersji to samotność wśród “najbliższych”. Bycie jak szkło, bycie transparentnym w życiu, w codzienności.