szpital

trafiłem do szpitala w Krakowie. znam ten szpital bo byłem tam wielokrotnie, na szczęście nie jako pacjent. ale we śnie owszem. czekam w kolejce na przyjęcie. idę z pielęgniarką do holu w stronę wind. lekarz podszedł do jednej z nich (na podłodze były duże kwadraty z blachy kwasoodpornej) stanął na tym kwadracie przy drzwiach windy. zapytał z uśmiechem pielęgniarki "ciekawe co by było, gdybym wskoczył na dach windy a nie do środka"… w tym momencie ten duży kwadrat ruszył w górę razem z lekarzem, bo to okazało się windą. lekarz z przerażeniem jęknął ale nie zdąrzył zeskoczyć. ale ani ja ani pielęgniarka nie zareagowaliśmy, nikogo nie powiadomiliśmy. co jakiś czas chodziłem patrzeć do holu czy jest lekarz. niestety nie było go. w pewnym momencie ze środkowej windy (ale już prawdziwej, za automatycznymi drzwiami) zza drzwi zaczął wydobywać się szary dym, jakby coś się paliło. przyszedł pan konserwator i zaczęła się akcja gaszenia… o lekarzu ani słowa…..

sny na jawie

troszkę odejdę od tematyki bloga. choć pośrednio dotyczy to mnie. moja 3 letnia córka, obawiam się, że ma to samo co ja ze snami, wizjami i takimi sprawami. od dawna budzi się o 23.00 (można ustawiać zegarek) z krzykiem, że coś jest za duże (ja niestety wiem co ona widzi… bo ja miałem to samo) coraz częściej czuję strach gdy wieczorem patrzę jej w oczy jak się budzi. aż mi ciarki przechodzą i odwracam wzrok… nie umiem bo się boję. dzisiaj była niby obudzona… mówiła, że nie może tutaj zostać… gdy padło pytanie dlaczego, powiedziała że nie może o tym mówić. potem kilka razy wyprężyła się jakby z bólu, zaczęła coś mówić o bolących palcach i składała dłonie razem. bardzo dziwnie się zachowywała. w końcu zasnęła, ale ja czuję dziwny niepokój – a właściwie ciekawość – co ona widzi, o czym ona mówi…

pociągi

znowu dworzec kolejowy, znowu peron w moim mieście i znowu pociąg totalnie zapełniony. choć inaczej niż ostatnio. tym razem było 16 miejsc i 16 osób. ani jednego stojącego pasażera. ja byłem w tym pociągu. dojechałem do jakiejś stacji, wszedłem do baru. byłem z dziewczyną i moją córką. na kogoś/coś czekaliśmy.

powódź

znów sen o powodzi.. jak w ’97 roku w styczniu. tym razem sprawa dzieje się na działce mojej babci. mieszka tam pan Stanisław, który stracił pracę i nie ma gdzie mieszkać ani z czego żyć. w rzeczywistości pan Stanisław istnieje i faktycznie nie ma pracy. jest bardzo pracowity i co jakiś czas ja i moi znajomi zatrudniamy go do wszelkich prac fizycznych wymagających wysiłku. pan Stanisław jest niezastąpiony. ale do rzeczy. we śnie mieszka na działce, prosiłem żeby ją uporządkował, przekopał i odnowił altankę. nagle słyszę szum wody. wychodzę na alejkę przed działką i widzę rwący potok i gwałtownie podnoszącą się wodę. bignę do altanki zabieram swoje rzeczy (w tym swoje Playstation3 !?!?!) i proszę pana Stanisława żeby uciekał. on mi na to, że wody się nie boi i zostaje. daję mu 40 zł (2×20 zł) żeby miał co jeść zanim nie wrócę. uciekam z działki przed wodą.

test

snił mi się parę dni temu test z angielskiego. zdobyłem 100/100. w rzeczywistości fakt, wiedziałem, że będę miał ten test, stąd pewnie ten sen. jedno we śnie trafiłem – bo można było zdobyć 100 punktów, ale wyniki za parę dni. ciekawe… 100/100? proroctwo? to się okaże