Remont w biurze

To bardzo osobisty sen. Wiem dokładnie, co oznacza. Opiszę to jednak, bo tak robię zawsze ze snami.

Byłem w budynku firmy, dla której pracuję. Trwał remont. Zdziwiłem się, bo całkiem niedawno remont przecież był. Najdziwniejszym elementem były schody. Rusztowanie właściwie. Bez oparć, z bardzo słabymi połączeniami. Nie mogłem jednak w żaden sposób wejść na pierwsze piętro. Nie prowadziły tam żadne schody.

Ucieczka z reżimowego państwa

Byłem obywatelem totalitarnego państwa. Wszedłem do willi dyktatora. Usiadłem przy monitorze, wpisałem na nim „precz z czerwonym totalitaryzmem”. Coś się potem wyświetlało. W tym momencie przyjechała córka dyktatora z chłopakiem/mężem. Potem wszedł dyktator. Zobaczył, że siedzę przy monitorze. Sprawdził poprzednie ekrany i zobaczył napis. Zaczął krzyczeć na mnie. Ja udawałem debila, mówiąc „ja nie znać komputer, to być tu, ja tylko oglądać obrazki, nigdy nie widzieć takie” – dosłownie tak mówiłem. Wtedy podejrzenia spadły na córkę i jej faceta. Ja wykorzystałem moment i uciekłem z posiadłości. Wyskoczyłem mocno w górę i przeleciałem nad płotem granicznym. Uciekłem z tego państwa. Biegłem przez pola z wysokimi trawami. Ukrywałem się. Dobiegłem do wielkiego magazynu/warsztatu. Był tam oddział Rutkowski Patrol (?!). Rutkowski kazał mi oddać swój telefon. Miał mi zamontować GPS i podsłuch. Pytałem po co? Odpowiedź była krótka – nie masz pojęcia, z jaką mafią zadarłeś. Musimy wiedzieć, gdzie jesteś, żeby Cię chronić. Zgodziłem się. Potem na jakimś dzikim wysypisku wyrzucałem ubrania i wszystko, co mogło mnie identyfikować.

Houdini

Sytuacji było dużo. Nie ma co opisywać. Jeden obraz był dominujący. Ktoś odebrał telefon. Mężczyzna. Usłyszał w słuchawce: – Jestem wielkim Houdinim. Wtedy zaczęła się rzeź. Mężczyzna był atakowany przez niewidzialne coś. Rozrywało go na strzępy. Każdy kawałek ciała był ćwiartowany przez niewidzialną bestię. On wciąż żył. W końcu urwało mu głowę. Wtedy jego męczarnia się zakończyła. Potem każdy kawałek ciała był rozgniatany przez to niewidzialne coś.

Męczący sen.

Chodzenie po wodzie

Byłem nad brzegiem rzeki. Słońce, pełno ludzi. Trwała jakaś majówka. Stwierdziłem, że zrobię coś dziwnego. Zacząłem chodzić po wodzie. Woda zachowywała się jak ciecz nienewtonowska. Niestety inni, który chcieli robić to samo, po prostu wpadali do wody. Podszedłem do łodzi, w której siedziała kobieta. Bardzo atrakcyjna. Chciała, żebym poleciał z nią do Londynu na weekend. Sprawdziłem cenę biletów. Wyszło ponad 1000 zł. Do tego miałem lecieć z córką. Więc odmówiłem, mówiąc, że ponad 2 tysiące na 2 dni, to za dużo. Ale przytuliliśmy się, czule pożegnaliśmy. Wróciłem po wodzie na brzeg.

Wiem, że było coś jeszcze. Uzupełnię wpis, gdy odzyskam pamięć.