Wizyta w piwnicach

Bardzo dziwny sen. Byłem w swoim rodzinnym domu, stara kamienica. Zszedłem do piwnic. Odkryłem, że tam toczy się inne życie. Przechodziłem z pomieszczenia do kolejnych, idąc tunelem, jasno oświetlonym. Mijałem ludzi, posterunki wartowników (!) Doszedłem w końcu do wyjścia z tych piwnic jakby z drugiej strony tego świata. Ten tunel był łącznikiem. Widziałem wszędzie siebie. To było dziwne doświadczenie, bo byłem ja: pijany, naćpany, smutny, zły itd… Szedłem i byłem szarpany emocjami od smutku, gdy patrzyłem na siebie płaczącego przy drzewie, aż do ogromnego strachu, gdy pijany “ja” zapytał, czy mam “pojarę” (tak mówiliśmy na ostatnie parę milimetrów papierosa, gdy byłem nastolatkiem i paliłem). Spotkałem tam też kobietę, którą znam. Widziałem siebie, który mimo tego, że ona jest mężatką, idzie, gdy ona go woła i kocha się z nim, gdy jej mąż jest w drugim pokoju. Skierowałem się do wyjścia, wartownicy próbowali mnie zatrzymać. Przedarłem się jakoś i wyszedłem z piwnic i kamienicy.

Do tej pory, gdy to spisuję, czuję się nieswojo. Jakbym wszedł w świat przed śmiercią i jako widz, choć ciałem i uczuciami obecny, zwiedzał to, co umarło.

Pchanie malucha

Sen o pchaniu fiata “malucha” był wczoraj, ale był na tyle krótki i bez związku, że nie spisałem go. Po dzisiejszej nocy, chyba warto.

Szedłem w stronę kompleksu szkół. Ogromne budynki, jakaś bardzo dobra uczelnia. Do uczelni prowadzi asfaltowa droga, gładka, ale dość stroma i bardzo zawijana. Taka górska serpentyna. W pewnym momencie zauważyłem 4 osoby jadące w maluchu właśnie. Maluch tracił moc, bo wzniesienie było zbyt strome. Zaproponowałem, czy też po prostu zacząłem pchać pod górkę. Ruszył, dławił się, ale jechał. W pewnym momencie podjazd okazał się zbyt stromy jak na moje siły. Do parkingu zostało może 5, może 10 metrów. Jedyne, co mogłem, to trzymać auto z pasażerami, żeby się nie stoczyło. Podeszli inni ludzie. Popchnęliśmy tak mocno, że maluch aż kilka razy się obrócił już na parkingu. Dużo śmiechu i wdzięczności ze strony pasażerów malucha. Tamci ludzie, studenci tejże uczelni, po prostu poszli dalej. Ja też poszedłem w stronę jednego z budynków (na zajęcia???)

Hotel 7 gwiazdkowy i parasol nad miastem

Niesamowite przeżycie. Piękny kompleks hotelowy. Wszystko ze szkła. Trafiłem do niewielkiego pomieszczenia,  w którym były 3 lub 4 kobiety. Jedna z nich to był “papież” ich wyznania. Starałem się przekonać, że nie robię nic złego komuś, kogo proszę o pokazanie własnych rytuałów, tradycji i wierzeń. Przez moją ciekawość. Fakt chęci poznania. Sam tego nie praktykuję, bo mierzi mnie kult czegoś, kogoś. Szacunek i oddanie czci to zupełnie coś innego. Ale nie kult (we śnie oddałem własne prawdziwe emocje i przekonania.) Niestety nie zostało to dobrze odebrane, wręcz potępione. Zostałem wyproszony. Ich “papieżyca” była na łożu śmierci. Wyszedłem więc i skierowałem się do ogromnego holu. Szukałem córki, która gdzieś się kręciła po budynku, czekając na mnie. Musiałem wejść do windy (!) i pojechać na 1 piętro, bo tam ją zobaczyłem. Z windami bez zmian. Znów myśl, że to sen, winda była tak ciasna, że ledwo się zmieściłem, i nie stała na swoim przystanku. Podłoga windy była mniej więcej na wysokości połowy mojego uda. Wsiadłem i… skończyło się, zanim się zaczęło. W windzie zamknąłem oczy, kazałem windzie po prostu pojechać na 1 piętro. Tak też się stało. Winda zrobiła się normalna, przestronna i grzecznie zatrzymała się na piętrze. Nie pamiętam, czy spotkałem się z córką. W kolejnej odsłonie byłem w moim mieście. Nad częścią starego miasta jakiś bank (!) zbudował ogromny parasol. To było niesamowite. Pamiętam, że ktoś się zachwycał, że każde przęsło konstrukcji mogło utrzymać 2 tony. Tych przęseł było całe mnóstwo. Oddanie do użytku tego parasola nad miastem uświetnił koncert Kayah. Miałem okazję ją poznać na tym koncercie, bo ktoś mnie wprowadził za kulisy.