wyspa

byłem na dziwnej wyspie, bardzo ciasne uliczki, czysto, uliczki wybrukowane czerwoną i szarą kostką. domki małe ale bardzoi ładne. spotkałem małżeństwo i "burmistrza" który przykrył całą wyspę dachem, jakby jakaś szklarnia… było powietrze, ale czułem jakbym był w pomieszczeniu. dotarłem do miejsca, placu jakby po starej fabryce, chciałem wydostać się z tego miasta z moim psem który nagle się tam pojawił. moja suczka broniła mnie przed innym psem który nie bardzo chciał pozwolić mi na wyjście. znalazłem wąską szparę na skraju dachu pod którym byłem, ale mogłem tylko wystawić rękę żeby stwierdzić, że zaraz za dachem jest usypany wał z ziemi i nie uda mi się przecisnąć.

przeczucie

przeczucie które od rana mną targało i sprawdziło się w 100% choć ja sam nie do końca je odczytałem. chodziło o moją pracę, archiwizację danych itd. poprawnie odczytałem gdzie się źle wydarzy, firmę w której to się wydarzy, co się wydarzy – pomyliłem jedynie komputer który się wysypie… ot tak…strzał na 95% trafiony… chyba nieźle…

niebo

patrzyłem w niebo (w realnym świecie też tak robię w nocy, gdy wychodzę z psem na spacer)  patrzę w niebo i widzę, że coś tam jest. statki kosmiczne, układają się w napisy, litery i obrazy.  potem zjawił się jakiś chłopak któremu chyba podrywałem dziewczynę. działo się to w niby mieszkaniu ale na ulicy. zaczął mnie bić w ramię coś krzycząc, żebym mu oddał czy coś takiego. w prawdziwym życiu jestem totalnie daleki od bójek i rozwiązań siłowych. we śnie zachowałem się dokładnie tak samo. bez patrzenia mu w oczy i odpowiedzi na słowne i fizyczne zaczepki zacząłem się ubierać, aby wyjść. z buta którego chciałem ubrać wysypał się piasek co mnie zmartwiło w tym snie. coś jeszcze było ale nie pamiętam….

ogień

znów ognisko. ludzie siedzieli w moim ogródku. grali na gitarze śpiewając piosenkę "pędzą pędzą konie, niczym błyskawica" czy jakoś tak.. ta znana piosenka z lat 60 tych. ja dokładałem do ogniska, wielki ogień i paliłem jakieś konary, meble.. generalnie ogromne drewniane coś…

biuro i nieboszczyk

tej samej nocy drugi sen. biuro w którym pracuję, jedna osoba to pani dyrektor, druga to dziewczyna którą we śnie próbuję rozpoznać, bo wiem że ją znam (z realnego świata) nagle się orientuję (gdy słyszę jej nazwisko) że to koleżanka z podwórka, razem się bawiliśmy. Ola xxxxxx (tu pada jej nazwisko – ale podwójne panieńskie i po mężu). rozpoznaję ją po tym panieńskim, bo ono okazuje się takie samo jak innego mojego znajomego, którego żona prawdziwa rzeczywiście, w realnym świecie mieszkała w tej samej kamiennicy i w tej samej klatce co Ola (ale w rzeczywistości chyba nie są rodziną ). ola dziwnie wygląda. na to pani dyrektor mówi, że przecież Ola nie żyje. zdziwiony pytam jak to możliwe. ola podchodzi do mnie i tłumaczy, że podali jej jakiś preparat który ją ożywił do dnia pogrzebu. rozmawiamy chwilę, ale ola zaczyna słabnąć. w pokoju robi się zbyt ciepło dla niej, bo warunkiem "życia" jest niska temperatura. ola mdleje a ja się budzę, a właściwie budzi mnie mój oddech.. postaram się to opisać….. nadymając policzki i gwałtownie wypuszczając powietrze wydobywa się specyficzny odgłos i zapada się klatka piersiowa. takie puuuufffff…. właśnie tak się obudziłem…..

obrona mieszkania

moje miasto. jacyś mężczyźni chciali wejść do mieszkania na I piętrze budynku, który istnieje naprawdę, ba byłem w tym mieszkaniu z 10 lat temu 🙂 były tam jakieś 2 dziewczyny (moje koleżanki??) i ja. mężczyźni próbowali wchodzić przez okno, drzwi. broniłem mieszkania, wypychałem ich przez okno, biłem krzesłem gdy wchodzili po drabinie, uderzałem drzwiami gdy próbowali je otworzyć. oni mieli noże i pałki. wiem że mieli bardzo złe zamiary w stosunku do tych kobiet które były tam ze mną. wyskoczyłem przez okno i zjawiła się policja. na szczęście ich zatrzymała, skuła i wszystko było ok.

światło

dzisiaj wszystko przeszło samo siebie. budziło mnie parokrotnie światło. śniłem i widziałem bardzo jasne światło, to światło ze snu mnie budziło. patrzyłem obudzony a w pokoju było jasno, lecz gdy całkowicie odzyskiwałem "swiadomość" robiło się ciemno… bardzo dziwne doświadczenie.