Uratowany

Szedłem do kolegi,  do sklepu. Miał mi odpowiedzieć, czy przyjmie na praktykę ucznia z technikum. Przechodząc obok restauracji (jest nad rzeką) zobaczyłem jak pod mostem płynie auto. Niebieski Fiat Cinquecento. W środku człowiek. Wydaje mi się, że to była kobieta. Stwierdziłem, że muszę pomoc. Auto niebezpiecznie szło pod wodę. W pewnym momencie zniknęło pod budynkiem ale również pod wodą (ale auto było już białe) Wystawał tylko PAPIEROS którym oddychał kierowca (teraz już mężczyzna). Zadzwoniłem na 112 z prośbą o pomoc. Potem sam rzuciłem się do próby wyciągnięcia. Bezskutecznie. Nagle zjawił się rosły facet. Młody, ponad 2 metry. Blondyn. Wspaniale umięśniony. Razem zaczęliśmy odrzucać gruz, deski i wszystko co przeszkadzało. On odrzucał bez problemu takie rzeczy, których ja nawet bym nie ruszył z miejsca. Dotarliśmy do miejsca w którym powinien być samochód. Było pusto. Jakby przepłynął choć nie miał którędy. Wszyscy patrzyli na mnie tracąc wiarę w to co mówiłem o samochodzie. Jedynym który mi wierzył był ten ogromny mężczyzna. Nagle usłyszał wołanie. Spod budynku. To był kierowca. Żył i naprowadzał ich na siebie. Radość olbrzyma była olbrzymia :-)))) zapytałem czy to brat czy przyjaciel.  Odpowiedział, że ukochany przyjaciel. Wspaniałe uczucie patrzeć na radość innej osoby. Poszedłem w swoją stronę, bo czułem, że nie będę już potrzebny. Że Oni sobie poradzą z wyjęciem przyjaciela.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *