Polowanie na mnie

Ten sen nie był już tak miły jak z jaszczurko-żabami. Może to co się działo, było konsekwencją uratowania tych stworzeń noc wcześniej.

Pustynia, ale nie z piasku tylko z ziemi. Po horyzont spalona ziemia. Jakieś pojedyncze kępki liści, uschnięte krzewy, wykopane dołki. W tych dołkach ukrywałem się przed kimś złym. Oddziały wojska(?) szukały mnie lub mnie i kogoś jeszcze. Udawało mi się ukrywać w tych dołkach wypełnionymi liśćmi. Bardzo się bałem. Gdy przechodził kolejny oddział sztywniałem (jak jaszczurka???) Gdy oddział się oddalał wracało mi czucie w ciele. Nie jestem pewny ostatniej sceny, czy ktoś mnie znalazł i chciał pomóc, czy sam uznałem, że mogę wyjść na powierzchnię. Z przerażeniem odkryłem, że w moim męskim organie mam wbitą agrafko-obrączkę(?) Przechodziło to mniej więcej w połowie żołędzi. Nie odczuwałem bólu, ale czułem duży dyskomfort. Byłem bardzo brudny, wszędzie miałem ziemię, suche liście i to zapamiętałem dużo sierści zwierzęcia. Sierść była siwa. Po tym wyjściu obudziłem się.

Jaszczurko żaby w dziwnym świecie

Już teraz wiem, że ostatnie noce podróżuję po innych planetach/wymiarach. Będą dwa sny, choć opisane zgodnie z kolejnością śnienia i osobno.

Byłem w jakimś świecie, w którym łapano dość duże jaszczurki, powiedzmy wielkości kuny. W chwili gdy były złapane zastygały, robiły się czarne. Czasami miały na swoim grzbiecie innego osobnika, czasami żabę. Bardzo chciałem ratować te zwięrzęta, jakbym czuł, że grozi im śmierć. Uratowałem jedno, własnie jaszczurkę i żabę. W chwili gdy odwiązałem pętle którymi były owinięte ożyły w subtelny sposób. Szedłem i zobaczyłem kawałek trawnika, ale trawnik był rodem z Ayahuaskowego świata. Neonowy kolorystycznie, zbudowany z kropek atomowych. Kto podróżował z Ayą wie jak wygląda widzenie atomowe. Delikatnie rzuciłem jaszczurko-żabę na ten skrawek kolorowej trawy. To co się wydarzyło było piękne, bajecznie piękne. Jaszczurka i Żaba zaczęły dopasowywać kolory do pulsowania traw. Ale nie było to widok nawet najpieknięjszego ziemskiego kameleona. To taniec kolorów trzech organizmów, stapiających się ze sobą. Po chwili widziałem już tylko trawę. Jaszczurka i Żaba stały się niewidzialne, a właściwie stały się tak upodobnione do traw, że nie mogłem ich zauważyć. Nie zniknęły fizycznie. Zniknęły dla moich oczu. Poczułem szczęście 🙂