Jechałem autem. Był ogromny korek.Wysiadłem i postanowiłem iść. Znalazłem się u stóp wzniesienia. Na górze była droga. Wiedziałem, że muszę się tam dostać. Wybrałem najkrótszą drogę. Zacząłem się wspinać. Skała była całkowicie pionowa i gładka. Co jakiś czas jakby wtopione w skały były elementy siatki z ogrodzenia. Mam lęk wysokości ale wtedy się nie bałem. Czułem także dziwną obecność kogos z prawej strony. Niby go widziałem, ale nie mogłem się na tyle odwrócić żeby go ujrzeć. Top był na pewno mężczyzna. Gdy tylko było mi ciężko się czegoś chwycić podtrzymywał mnie. Tyle że ja zajmowałem całą skałę i nie było miejsca na dwie osoby. Wciąż dodawał mi sił mówił dasz radę, uważaj na uchwyt, trzymaj się. Wydaje mi się że wszedłem na szczyt i pojechałem dalej. Mam dziwne odczucie, już po obudzeniu, że to była ta sama postać która zaprosiła mnie żebym oglądał stworzenie świata. Patrz, mój sen który W.J. zinterpretował jakiś czas temu pt. We dwóch nad pra-wodami.
zamieścił/a: kahuna
05-11-2011