Śniłem o tym, że chciałem dopłynąć do oceanu. Żeby tam się dostać musiałem wpław pokonać jezioro. Okazało się, że jest potężny sztorm. Ale nic to.. płynę. Obok mnie (zawsze we śnie, po prawej stronie) jest ON. Mój opiekun. Ja płynę, ON unosi się nad wodą. Udało się. Wychodzę z wody. Słyszę szum oceanu. Okazuje się, że mam kolejne jezioro do pokonania. Płynę, dopływam do środka – a tam totalna cisza. Woda jak szkło. Tafla. Wokół mnie fale. Płynę dalej. ON wciąż jest. Wychodzę na plaży. Widzę ocean. Przechodzę przez bardzo luksusowe domki na plaży. Szkło i aluminium. Na plaży mnóstwo ludzi. Idę w stronę oceanu. Nagle, na poduszkowcach z oceanu wypływa jakaś służba. Policja, pogotowie. Nie wiem. Na plaży poruszenie. Zrywają się na nogi mężczyźni i w biegu prawie ubierają się w mundury marynarzy. Ale mundury galowe. Są przepiękne. Idealne, Białe kołnierzyki. Złote guziki, marynarki czarne tak bardzo, że aż nierealnie to wygląda. Ubierają się i gdzieś biegną. Ja zatrzymuję się przez wodą i coś mi mówi, że teraz musisz poczekać.