Byłem w ogromnym domu. W łóżkach (podobnych do tych ze snu, o wycieczce w góry) leżały jakieś osoby. Matka, w drugim dziecko i w kolejnym chyba ojciec tej kobiety. Coś jednak dziwnego było w tym wszystkim. Nie chcieli wyjść z tych łóżek. Gdy podchodziłem do ich łóżek, nagle, przenosiłem się na bagna przy domu. Okazało się, że patrzyłem na ich śmierć. Wszyscy utopili się w tym bagnie. To było przerażające. Zgniłe ciała, białe oczy. Robaki. Potem, wracałem do pokoju. Podchodziłem do drugiej, trzeciej osoby i znów to samo. Śmierć, ból topienia się i potem już widok żywych trupów wynurzających głowy z bagna.
Po ostatnim przeniesieniu do pokoju, starszy mężczyzna wstał i chciał przebiec obok otwartej szafy. Kobieta krzyknęła – uważaj! nie wchodź tam. Było za późno. Mężczyzna jakoś wpadł do otwartej szafy, a ja z wielką siłą zamknąłem drzwi. Usłyszałem przeraźliwy ryk. Domyśliłem się, że tak mogę pozbyć się demonów. Najtrudniej było z dzieckiem. Uciekało przede mną. Zwabiłem je, mówiąc, że jego matce dzieje się krzywda. Otworzyłem szafę i wepchnąłem dziecko do środka zamykając drzwi.
Nastała cisza. W łóżkach były inne osoby. Spały spokojnie, a ja odszedłem.
Obudziłem się bardzo wyczerpany. Jakbym naprawdę walczył z nimi. Może byłem w czyimś śnie i po prostu pomogłem przerwać czyjś koszmar?
Zapytacie pewnie, czy oglądałem coś przed snem. Nie. Nie oglądam horrorów. Nie czytam takich książek. Nie bawi mnie coś takiego.