Klony i wyzwolenie

Korporacje. Biurowiec, choć 4 piętrowy. Wszystkie korporacje sprzedawały auta. Byłem w jakimś ruchu oporu. Mieliśmy ich uwolnić. Klony. Zanim poszedłem do biurowca, byłem w sklepie. Miałem kupić ogromny chleb. Koniecznie okrągły, chleb SŁOŃCE. Tak się nazywał. Spotykałem znajomych z realnego świata, ale nikt z nich nie słyszał o takim chlebie. Potem wróciłem do biurowca. Było ciemno gdy nagle pękły szyby. Panika. Porwaliśmy jednego klona. Chciała mnie zabić, tak mocno była związana z korporacją. Potem stwierdziłem, że trzeba znaleźć pracę, bo trzeba jeść. Znaleźliśmy w jakimś magazynie pudełko z resztami pizzy (znów okrągły kształt). Spotkałem kolegę, ale nie mogłem długo rozmawiać.. inne uwolnione klony dostały sms, że jak wrócą wszystko im wybaczą. Część z nich zaczęła wracać. Były grupki które z własnych najlepszych cech stworzyły przy pomocy kogoś innego klony doskonałe, choć jeden z nich okazał się mieć 4 lub 6 rąk. Był doskonały. Opiekunką grupy była moja znajoma z dawnych lat. Poszliśmy z klonem którego uratowałem na spacer przy rzece. Woda była czysta. Zupełnie bezbarwna, dno brązowe od piasku. Woda była bardzo zimna. Wciąż miałem wrażenie, że ja też dostałem sms. Ale przecież nie byłem klonem. Wyjąłem kieszeni coś… na szczęście to tylko kluczyki od auta.