byłem w jakimś kraju gdzie toczyła się wojna. siedziałem w wielkim amfiteatrze, niby msza, ale był kaznodzieja w "cywilu". chciałem iść z tego miejsca, ale coś kazało mi zostać. potem poszedłem z grupką istot-mutantów. ukrywaliśmy się przed wojskiem, którego żołnierze byli "normalni". ja byłem odpowiednio ucharakteryzowany, że też niby jestem zmutowany. mieliśmy kryjówkę w starym budynku, gdzie co jakiś czas chodziliśmy odpocząć i nakarmić jednego z "naszych" który był częścią tego budynku… masakra. w pewnej chwili podleciał helikopter z żołnierzami. zasada była taka, że jeśli ktoś z mutantów został zauważony musiał podejść do specjalnego czujnika który sprawdzał kod genetyczny. oni testy przeszli a ja chciałem uciec. niestety musiałem podejść. wszystko byłoby ok, czujnik stwierdził że kod genetyczny jest mutanta. już miałem się oddalić ale dowódca patrolu krzyknął że moje oczy są inne. kazał mi się przybliżyć. tłumaczyłem i pokazywałem że jestem mutantem, ze mam zrośnięte z ręką zegarek, części odzieży. mówiłem, ze mam 3 powieki.. ale on kazał mi patrzeć na siebie i zmyć łzy które leciały mi z oczu… i niestety domyślił się (po oczach) że nie jestem mutantem… obudziłem się w nocy strasznie zmęczony i przestraszony.
Świetne 🙂 Będę miał na oku Twojego bloga. pozdrawiam.