Walczyłem z kimś na szable. Słyszałem szczęk metalu, kilka razy byłem bliski porażki. Leżałem na trawie broniąc się. Sytuacja nagle się odwróciła i wygrałem. Ta osoba (jak się okazało kobieta) uciekła do kiosku z warzywami. Przez chwilę wahałem się czy ją zabić. W końcu rzuciłem szablę z pogardą mówiąc, że powinienem Cię zabić ale nie zrobię tego. Nie wiem co było powodem ale odszedłem z tego miejsca.