W ten weekend wybrałem się na ceremonię Kambo i Szałas Potów (tak, tam mówią Szałas Potów) do miejscowości Tylice, niedaleko Zgorzelca. Bardzo, bardzo energetyczne i przyjazne miejsce. Jak wiadomo, miejsce tworzą ludzie, więc powinienem napisać: wspaniali ludzie stworzyli to miejsce. Piękna sala kominkowa i sypialna w jednym. Łazienka do Ceremonii Kambo – bardzo, bardzo przyjazna. Jak grota skalna. Wspaniałe miejsce. Wspólna kuchnia, każdy dba o porządek. Kuchnia składkowa, nocleg i Szałas płatny. Kambo oczywiście też. Ale to jakby zrozumiałe.
Piątek, moje pierwsze Kambo. Ceremonia bardzo wymagająca fizycznie. Dość krótka, około 20. minut, ale dzieje się sporo, z tego co pamiętam, bo odcina na jakiś czas kontakt z rzeczywistością. Prowadzący ceremonię bardzo, bardzo pomocni. Czułem się bezpiecznie. Mnóstwo pozytywnych wibracji. Według tradycji – ceremonię Kambo należy powtórzyć 3 razy w ciągu cyklu księżyca, czyli 28 dni. Był plan, aby uczestniczyć każdego dnia od piątku. Ja zdecydowałem się na jedną, chcąc dać czas Medycynie na zadziałanie i wskazówki. Dziś jednak żałuję swojej decyzji, ale mam świadomość, że wszystko jest po coś. Widać, w moim przypadku, musi nadejść moment. Może to sprawka nowego Zwierzęcia Mocy, jakim jest Żółw? Zabrał mnie do Żaby, ale wszystko powoli musi się narodzić. Mój Feniks odleciał podczas ostatniej medytacji.
Szałas Potów (będę używał nazewnictwa „Tambylców” 🙂
Ceremonia i przygotowania – bardzo podobne do „naszych”. Ciekawym elementem jest łączenie Ołtarza Ognia z Ołtarzem Ziemi i Szałasem, poprzez wytyczenie linii z tytoniu. Mistrz Ognia nie rozmawia z nikim (tylko z ogniem i prowadzi trzecią sesję – Bramę Ognia). Dopiero wtedy przemawia.
1. Sesja Pierwsza – brama Wiatru
2. Sesja Druga – brama Wody
3. Sesja Trzecia – brama Ognia
4. Sesja Czwarta – brama Ziemi
Do Szałasu wchodzimy, gdy pierwsze kamienie są już w środku. Prowadząca Ceremonię czeka, aż „zalogują” się w środku dobre duchy. Najpierw wchodzą kobiety, potem mężczyźni. Wspaniałym „wynalazkiem” jest szeroka deska, od wejścia do Szałasu, aż do dołka na kamienie. Widły z kamieniami bezpiecznie się po niej przesuwają. Proste i skuteczne. Droga pomiędzy wejściem i kamieniami jest dokładnie oczyszczona z trawy – nic się po drodze nie zapali i nie zadymi wnętrza.
Sam Szałas – stacjonarny 🙂 wersja *****. Przestronny, wygodny. Jak wersal. Przyzwyczajony do Szałasów ciasnych, niewygodnych i niskich – czułem się jak w SPA.
Pomiędzy bramami nie ma wychodzenia ani picia wody. Cały czas spędzamy w Szałasie. Ceremonia Szałasu jest głośna. Czyli są śpiewy w temacie każdej z bram. Jest to bardzo ciekawe, ale dla chcących medytacyjnie przejść przez Szałas – to może się nie udać. Ja nie umiem się skoncentrować na bardzo osobistej intencji, gdy coś się dzieje dookoła. Warto o tym pamiętać (ja będę), gdy nastawiamy się na pracę ze sobą. Ja wiem, że tam mogę zabierać intencję „bezpieczne”, czyli dla wspólnego dobra. Miłość, zdrowie, wdzięczność. Bo te emocje są absolutnie dominujące podczas Ceremonii.
Nie ma zapraszania kogokolwiek, nie ma intencji mówionych na głos. Po prostu jest inaczej. Szałas był długi, wymagający. Czterogodzinny. Brama ognia – nie bez przyczyny nosi taką nazwę. Tę bramę odczułem bardzo mocno.
Po Ceremonii nie ma darów dla Ognia, są składane symbolicznie przed rozpaleniem ogniska, przez położenie tytoniu na górze stosu wraz z intencją.
Ciekawa jest także budowa stosu. Tego nie da się opisać, będzie prościej, jeśli po prostu kiedyś to pokażę na Szałasie. Jest inna niż te, które znam.
Podsumowując ten krótki opis wspaniałego weekendu, powiem, że miejsce warte jest odwiedzenia, zarówno ze względu na ludzi, jak i samo miejsce. Kambo – każdy decyduje, czy Żaba go wzywa. Szałas – owszem, gdy mamy ochotę na urozmaicenie i sesję wspólną z każdym z kręgu, ze śpiewem i zabawą. O ile w „naszych” Szałasach nie jest on ceremonią religijną wprost, tak tutaj każdy traktuje sobie to jak chce. W Tylicach, mówi się o modlitwach, o Bogach (Bogu), mając pewnie na myśli jakąś Istotę wyższą. Kult Słońca itd. Nie wnikałem w to. Może każdy z żywiołów to Bóg. To jednak nie ma znaczenia, bo to tradycja ludzi, którzy tworzą krąg i należy to uszanować, a do Szałasu i tak każdy wchodzi z własnym bagażem i ścieżką.
Ja jako absolutny przeciwnik wiary, bogów, kultu czego i kogokolwiek – czułem się tam dobrze. Myślę, że to wystarczający powód, aby tam wrócić.