Krwawa bitwa i odwet poezją jako orężem

Jakieś miejsce. Nie znam go. Okolice lasu. Schody w środku, jakby piramidy. Półmrok. Schody bardzo wysokie, bardzo szerokie, jakby miały pomieścić kilkuset ludzi w jednym rzędzie i dwie walczące grupy złożone z kobiet, mężczyzn i dzieci. Toczy się krwawa walka. Wszyscy ubrani w dziwne zbroje. Na szyjach kolczatki. Jedna grupa rzuca w drugą hakami, szarpiąc ciała swoich ofiar. Ucina kończyny. Absolutna rzeź. Po chwili atakowani, czyli grupa poetycka, błyskawicznie przemieszcza się w górną część schodów i zaczyna atakować swoich oprawców POEZJĄ (?). Ci, o dziwo, uciekają. Właściwie cofają się za każdą strofą wypowiedzianą przez „atakujących”. Gdy już zostali wypchnięci z budynku ze schodami – obydwie armie zniknęły. Potem już scena z zewnątrz. Zauważyłem dom. Drugi stojący na posesji, która przed momentem była areną tej przedziwnej bitwy. Wszedłem do środka. Okazało się, że to będzie mój dom. Już trwał w nim jakiś remont. Przy okazji powiedziałem kobiecie, z którą byłem, że kupiłem jej nowe auto. Ona zapytała czy białe. „Nie.” – odpowiedziałem. Była niezadowolona i nie chciała tego auta. Potem zająłem się grzejnikiem w łazience. Chciałem go odpowietrzyć, wykręciłem więc śrubkę i potem nie umiałem jej wkręcić. Bałem się, że zaleję wszystko wodą. Coś się jednak stało i udało mi się zdjąć obudowę grzejnika, gdzie było napisane, jak i w którą dziurkę należy wkręcić śrubkę blokującą. Wybór zależał od tego, jaka ma być temperatura i która rodzina mieszka w domu: pracująca z dziećmi, niepracująca, emeryci, którzy muszą mieć cały czas ciepło czy dzieci szkolne. Piktogramy z instrukcjami. Wkręciłem i wszystko wróciło do normy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *