Zadzwonił do mnie kolega. W realu mówi dość szybko, ale da się zrozumieć. We śnie wciąż powtarzałem – Maciek, nie rozumiem Cię. Zdecydował, że przyjdzie do mnie do biura. Niestety, to samo. Mówił tak szybko i niewyraźnie, że w końcu powiedziałem – Maciek, mów powoli i otwieraj usta gdy mówisz. Udało się. Mówił bardzo wyraźnie. Zauważyłem jednak, że ma dziwne zęby. Ostre i ma ich kilka rzędów. Nagle zapytał, czy może się u mnie przespać. Stwierdziłem, że w biurze to kłopot. Nie mam łóżka. Chyba, że w archiwum, ale na podłodze może się położyć. Poszliśmy tam. Rozłożyłem karimatę, dałem mu śpiwór i zapytałem, czemu nie idzie do domu spać. Powiedział, że tam jest ten Niemiec i nie chce się z nim widzieć. Zamknąłem drzwi i Maciek spał. Nagle pojawił się ten jego znajomy. Przyjęliśmy go normalnie, rozmawialiśmy gdy nagle, on stwierdził, że idzie do Maćka. Powiedziałem, że to niemożliwe, bo on śpi. Niestety wszedł tam i zaczął go drapać w potylicę. Chwyciłem go za ubranie i ostro popchnąłem w stronę drzwi. Podniósł na mnie pięść chcąc mnie uderzy. Mówiłem do niego – no spróbuj, jeden ruch, jeden Twój ruch, uderz a zginiesz. Jeden ruch i jest po Tobie. Dopchałem go do schodów i krzyknąłem po angielsku „GET OUT NOW!” Opuścił pięść i wyszedł.