Zjechałem do czegoś, co wyglądało jak kopalnia odkrywkowa. Była tam grupa ludzi. Czułem zło. Chciałem uciec. Wsiadłem do samochodu i zacząłem wjeżdżać przez urwisko. Tamci gonili mnie, ale jechali normalną, okrężną drogą. Dotarłem na szczyt i zatrzymałem auto. Zacząłem odrywać skały (ogromne kawałki) i zrzucać na drogę. Skały były kilkukrotnie większe niż samochód. Były w kształtach klocków jak w grze Tetris. Zabarykadowałem wyjazd i pojechałem dalej. Dotarłem na polanę. Był zmierzch. Grupa młodych ludzi. Coś zaczęli majstrować przy moim samochodzie. Niby jakieś udogodnienia. Nie podobało mi się to. Denerwowało mnie także, że podchodzili bardzo blisko mnie. Stawali za plecami na 5 centymetrów. Otaczali mnie. Grzecznie choć stanowczo powiedziałem, że sobie nie życzę majstrowania przy aucie i takich bliskich kontaktów. Zdenerwowało to grupę. Byłem gotowy na atak, ale nic się nie stało. Czułem ich zdenerwowanie i agresję. Jednak coś ich powstrzymywało. Poszedłem potem do dziwnego domu. Całego z drewna. Były tam znajome osoby. Przygotowywali się na jakiś atak. Ja, bardzo spokojny mówiłem, że ze mną nic im nie grozi. Choć nie wypowiadałem tych słów.
Miesiąc: wrzesień 2017
Wielki pożar mostu
Sen dość krótki, ale bardzo męczący. Jechałem samochodem autostradą. Dojechałem do mostu nad nią, który się palił. Przechodziły tam jakieś rury z gazem lub paliwem. Pełno strażaków, korek. Wysiadłem z samochodu i podszedłem bliżej. Widziałem płonące rury. Czułem bardzo wysoką temperaturę. Usiłowali opanować źródła ognia, gasząc wyloty z tych rur. Coś szło źle, bo podniosły się krzyki, żeby uciekać. Lali wodę na wyloty rur ale bez rezultatu. Uciekałem, ogień gonił w każdą stronę. Uciekałem wzdłuż rur, zamiast się oddalić. W pewnym momencie jednak zacząłem się wycofywać i wyszedłem z tego cało.