Bardzo dziwny sen. Zazwyczaj schodzę w dół swojej świadomości, czyli piwnice. Tym razem byłem w domu, ale niezwykłym, i wchodziłem na najwyższe piętro. Dom był podobny do pałacu Mullera z Ziemii Obiecanej. Ogromny, czysty, poukładany, pełen przepychu, choć nie tandety i efekciarstwa. Widziałem przez okno, że pomostem (!?) na najwyższe piętro zbliża się grupka nastolatków. Wiedziałem, że święci się coś złego. Weszli do jednego z pokoi i urządzili sobie imprezę. Zdenerwowałem się, poszedłem na górę. Otworzyłem pokój i zażądałem, bardzo stanowczo, opuszczenia mojego domu. Palili papierosy, chyba był jakiś alkohol. Nastolatków było 5 lub 6. Chłopcy i dziewczęta. Jeden z nich, najbardziej arogancki z ironicznym uśmieszkiem tylko patrzył na mnie jakby chcąc powiedzieć. Nas jest sześcioro, Ty tylko jeden. Co Ty możesz… Na jego nieme pytanie odpaliłem – zadzwoniłem po ekipę, już tu jedzie, nie radzę z nimi zaczynać. Im jest wszystko jedno, czy zabiją Was tutaj, czy będą gonić i dobiją. Tak naprawdę nikogo nie wzywałem. Poza próbą zadzwonienia do ojca, ale chyba nie odebrał. Generalnie to był blef. Na tyle skuteczny, że grupka zmiękła i wyszła. Odprowadzałem ich przez ogromny park, już na spokojnie tłumacząc, że bez zaproszenia nie mieli prawa wchodzić do mojego domu. Powiedziałem im, żeby nigdy więcej tego nie robili. Jeden z nich, chłopak, o kręconych włosach, trochę jakby mulat, płakał. Było mu przykro, wydawało mi się, że właśnie z powodu wstydu z tego co zrobił. Ogólnie, cała grupa była już bardzo grzeczna. Doszliśmy do bramek, takich mini szlabanów, jak przy wchodzeniu do metra. Tyle, że nie były obrotowe a właśnie typowe, jak to szlaban. Po drugiej stronie trwało normalne życie, bramek od drugiej strony pilnowali policjanci w czarnych mundurach (coś jak policja USA z lat ’20, XX wieku). Grupka wyszła, choć widziałem, że bardzo nie chcieli. Poczułem się bezpiecznie gdy szlabany opadły.
Miesiąc: lipiec 2019
Ostatnie dwa wpisy o snach.
Eksperymentuję z afrykańskim korzeniem snów. W normalnych warunkach niczego w postrzeganiu świata roślina nie zmienia. Ot, gorzki zmielony korzeń. Jednak przyjęta przed snem wpuszcza mnie bardzo głęboko i pozostawia na długo w krainie snów. 🙂
Zlecenie na porwanie mnie?
Sen dość krótki w opisie. Trwał jednak we śnie bardzo długo. Sprawa dzieje się w moim mieście, jadę na rowerze do domu, coś sprawdzam, czegoś szukam. Pamiętam, że bardzo mocno zwracam uwagę na przepisy drogowe 🙂 jadąc na rowerze. Wracam potem do centrum. Zatrzymuję się w restauracji na obiad, wciąż jednak wiem, że mężczyzna (realnie istniejący w życiu) chce mi zrobić coś złego, chce mnie porwać. Zamawiam obiad, jest ciepło, siedzę na zewnątrz. Kelner przynosi białe wino i wodę. Na odchodne rzuca taki tekst: gdyby po winie skoczyło ciśnienie, proponuję napić się wody. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Czułem się obserwowany, nie daję jednak poznać po sobie. Biorę kieliszek z winem i udaję, że wypijam łyk. W rzeczywistości ledwo zwilżam usta. To jednak wystarcza, bo zaczynam czuć się dziwnie. Nie na tyle jednak, żeby stracić kontakt w rzeczywistością. Zostawiam to wszystko i idę na plac, gdzie jest dużo ludzi. Dzwonię do przyjaciela, żeby przyjechał i odwiózł mnie do domu. Mówię mu o całej sytuacji. Kazał mi czekać. Przyjechał.
Windowy zwycięzca…
Jakieś centrum handlowe, siedzący młody hindus był agresywny. Chciał mnie pobić, chwila nawet nie szarpaniny, raczej gestów w powietrzu. Odpuściłem. Poszedłem oglądać windy(?!). Po raz pierwszy stała się rzecz odwrotna niż w moich snach o windach. Windy (tym razem były pionowe i poziome) ukrywaly się przede mną. Nie mogłem ich znaleźć, drzwi stawały się ścianami, a jak już znalazłem, to jechały tak szybko, że nie mogłem wsiąść. Bardzo dziwny sen, odwrócone role. To ja byłem górą, to winda bała się mnie.