Mecz

Byłem w nieznanym mieście. Szedłem obok stadionu. Na jego koronie byli ludzie, kibice. Patrzyli w stronę ulicy po której szli kibice przeciwnej drużyny. Śpiewali swoje stadionowe piosenki. W realnym życiu unikam dużych zgrupowań ludzi. Teraz szedłem obok tych przyjezdnych. Nie byli agresywni, szli w asyście policji. Nagle jeden z nich złamał szyk i skoczył w moją stronę, chciał mnie uderzyć. Zdążyłem zrobić unik. Poszedłem dalej, on wrócił do kolumny ale wciąż patrzył na mnie.

zamieścił/a: kahuna
17-09-2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *