sen całkiem realny. jakbym był tam świadomie. dziwna rzeczywistość. wojna, wciąż coś strzelało. mieli wymyślne maszyny do zabijania. ale strzelali tylko od góry do dołu w jednej linii. maszynowe karabiny w stylu obrotowca z terminatora. siedziałem ( po wątpliwie przyjemnym spacerze po ulicach) na jakimś posterunku, coś jak posterunek celny. nagle koleś z lewej strzelił do mnie…a ja nic.. powiedziałem mu, że mnie się nie da zabić, że jestem z innego świata. jestem tu fizycznie ale nie da się mnie zabić… koleś troszkę się zdziwił… strzelił znów i rzeczywiście nic… tylko lekkie ukłucie w miejsu przejścia kuli z pistoletu… jak przypomnę sobie resztę tego dziwnego snu napiszę…