Mieszkałem, lub zostałem wysłany aby mieszkać na księżycu. Pilotowałem mały wahadłowiec, jednoosobowy. Doleciałem na miejsce, ale władze księżyca chyba mnie nie chciały przyjąć. Strzelano do mnie, uciekałem, ukrywając się w ciemnościach i śnieżycy 🙂 Tak, padał tam śnieg. Mój wahadłowiec był jakby częścią mnie. Pilotowałem go myślami, mogłem reagować szybciej i lepiej niż jakikolwiek komputer. Później, sen stał się prawie świadomy. Nie było powiedziane we śnie, nie rozpoznałem, że to sen (jak to bywa, gdy śnię o windzie), jednak możliwość sterowania snem, nadludzkie możliwości mojego ciała, dały to przeświadczenie, że byłem na granicy rozpoznania.