Trafiłem do grupy ludzi, którzy może nie tyle byli wampirami, oni zjadali innych ludzi. Dostałem możliwość dołączenia do nich. Byli także nieśmiertelni. Odmówiłem, koszmar smrodu ludzkiego, zepsutego mięsa i widok krwawej papki była nie do przyjęcia. Nie potrzebowałem innych argumentów. Potem, widziałem oczami dziewczyny/kobiety. Jechała samochodem z inną kobietą, wydawała się złem, ale ona była Szamanką. Okadzała tę dziewczynę ukradkiem, a ona (i także ja, bo znałem jej myśli) wciąż się jej bała. Uważała ją za demona. Ta dziewczyna szukała kościoła i księdza. Przyjechały do jakiegoś miasta. Na papierowej mapie znalazła kościół. Pytała ludzi, żeby jej wskazali drogę. Trafiła do slamsów, gdzie starszy mężczyzna wskazał jej budynek. Wyglądało to niesamowicie. Budynek 8 lub 10 piętrowy, jakiś stary ośrodek medyczny (wojskowy! tak powiedział) przechylił się i zatrzymał na drzewach i innym budynku. Ruina. Tam miała być kaplica. Dziewczyna poszła tam (wciąż widziałem jej oczami) ale nie udało się wejść na teren budynku. Wszystko było ogrodzone. Wróciła się, jakby do centrum, szukając księdza. Zobaczyła jakiegoś (miałem wrażenie, że go zna) ale przez chwilę, gdy mrugnęła ksiądz zamienił się w zwykłego przechodnia w szarym, długim płaszczu i kapeluszu. Ciekawe było to, że ona zdezorientowana zawróciła, jakby nie wierzyła w to co widzi. Ja natomiast wiedziałem, że to działania Szamanki z samochodu to sprawiły. Pojawiło się bardzo dużo dymu z ziół. Tutaj sen się urywa.