teren pracowniczych ogródków działkowych. działka mojej babci. obok były zawsze inne działki, okazało się, że są tam pola (w realu wciąż oczywiście działki). jest wieczór. idę alejką ze swoją suczką na spacer. widzę mnóstwo ptaków (czarnych) po lewej stronie alejki, po prawej na jednej z działek stadko psów syberian husky. jeden z psów ma wędkę (HIC!) zarzuca sprytnie na tą drugą działkę łapiąc na haczyk ptaki. potem z działki wychodzi właściciel psów, wyciąga haczyk i rzuca ptaka psom do zjedzenia. chwilę to trwa. psy jedzą. pytam gościa jak to zrobił, że ten pies tak poluje. stwierdził, że husky zjadł 11 lub 15 haczyków (nie pamietam dokładnie) zanim się nauczył. pytam czy się nie boi kontroli jakiegoś urzędu, że zabija ptaki. on ze śmiechem, że nic mu nie zrobią bo to przecież pies poluje. potem pochwalił moją suczkę (we śnie jak i w realu mam białego alaskan malamute). potem pokazał mi kartonowe pudło po trzcinie cukrowej II gatunku. stwierdził, że w razie czego to powie, że te ptaki jadły tą trzcinę i zdechły.