Sen był długi. Ja zapamiętałem tylko lotnisko (często u mnie występuje lotnisko, samolot) Biegłem bardzo szybko, co z kolei nie zdarza się często. Na ogół ruszam się jak mucha w smole. Schodziłem do podziemi tego lotniska biegnąć długim korytarzem. Wszystko było czyste, równe, betonowe, szare. Wszędzie światła. Nie bardzo mogły to być okna. Światło było białe, stawiam więc na świetlówki. Widziałem może dwie, może trzy osoby. Obsługa dworca lotniczego. Nie interesowali się co ja robię z dala od części dla pasażerów. Biegłem. Dobiegłem do schodów, wszedłem na półpiętro i wyjrzałem przez okno. Widziałem ziemię i trawę. Nie mogłem wyjść przez to okno. Po lewej stronie zobaczyłem drzwi. Byli tam jacyś ludzie. Wdrapywali się na wał z ziemi.