Szedłem starą dzielnicą. Niskie domy z cegły. Na witrynie jednego ze sklepów lub domu, nie jestem pewny co to było, zauważyłem na szklanych półkach pająki. Ale ogromne. Różnorodne. Nigdy takich nie widziałem. Były wielkości od dużej pięści do całego mojego ramienia. Od barku do dłoni. Odwłoki wielkości arbuza. SZOK! Wszystkie były martwe. Jakby wysuszone. Niektóre były owinięte w sieć pajęczą, jakby inny pająk je złapał. Wszystkie były ciemne. Brązowe, szare, jakby zakurzone.