Bardzo dziwny sen. Szedłem ulicą w swoim mieście. Nagle podjechało do mnie auto z oficerami BOR-u. Zacząłem uciekać i strzelać do nich. Byłem jednocześnie strzelającym i kulą, a także obserwatorem lotu pocisku. Widziałem jak pocisk wbija się w ciało, widziałem krople krwi bryzgające w trakcie. Wszystko w bardzo zwolnionym tempie. Jak w filmach z ultraszybkich kamer. Potem uciekałem. Zabiłem ich wszystkich i się poddałem. Trafiłem przed sąd. Sędzią była znana mi kobieta z realnego świata. Rozmawiała z moim adwokatem (też prawdziwym) i pouczała go (!) jak ma mnie bronić. Wskazywała, co przemawia za tym, że nie ma w tym mojej winy. Wypuścili mnie, choć wciąż ciążyła na mnie możliwość pójścia do więzienia. Nie bałem się jednak. Starałem się zabezpieczyć moją rodzinę. Umówiłem się z młodszym bratem co do dostępu do konta bankowego, wystawiania faktur. Potem pojawiła się kobieta. Znam ją również z realnego świata. Powiedziała, że ona też pragnie się wyzwolić. Miała ze sobą bagietkę. W środku były długie i ostre wykałaczki. Wiedziałem co chciała zrobić. Samookaleczenie lub samobójstwo – to też czyn zabroniony. Ona chciała się wyzwolić. W następnej chwili znalazłem się na komisariacie. Próbowałem otrzymać zaświadczenie, że to, co się stało, to nie moja wina. Niestety, nie umiałem sprecyzować o co mi dokładnie chodzi. Zrezygnowałem i po prostu wyszedłem. Obudziłem się, mówiąc: „Popełnienie czynu zabronionego prowadzi do wyzwolenia.”