Byłem u jakiejś kobiety. Spędzaliśmy razem noc. Nagle, jakby w środku nocy obudziła mnie i powiedziała, że jej mąż już idzie spać. Muszę iść. Bardzo się zdziwiłem. Przecież miało go nie być. Usłyszałem zamykanie drzwi od łazienki. Dostałem też smsa od niego, czy ma mi pomóc się ubrać. Okazało się, że on o nas wie, a ta kobieta mieszka z nim jeszcze tylko technicznie, z powodów, które muszą się wyjaśnić i zakończyć ich sprawy. Ubrałem się (choć nie do końca, jakby w popłochu), uciekłem przez okno. Pogoda była jesienna, zimno, deszczowo. Wyszedłem na daszek obok jej okna, przez inne dachy doszedłem do okna innej kamienicy, otworzyłem okno od klatki schodowej i wszedłem do środka. Widziałem mężczyznę ze śpiącym dzieckiem na ramieniu, który wchodził na wyższe piętro. Klatka schodowa była ciemna. Zszedłem na dół i dotarłem do jakiegoś lokalu. Chciałem się ogrzać i wysuszyć, musiałem też ubrać się do końca. Było tam kilku mężczyzn. Starzy ludzie. Usiadłem przy stoliku, gdy podszedł właściciel i powiedział, że jest zamknięte. Zdziwiony zapytałem o powód. Powiedział mi, że otwierają o 15. Powiedziałem wtedy, że jest przecież już 21. Ale my otwieramy o 15. Musiałem wyjść. Wtedy się obudziłem.