Poranna porcja kłamstw i ról, udawana radość i potok słów bez znaczenia.
Kategoria: Różne
Krótko i na temat
Jakie to wspaniałe uczucie cieszyć się szczęściem i radością innych. Właśnie się dowiedziałem, że bardzo bliscy mi ludzie biorą w piątek ślub. Kochani, wiem, że czytacie czasem moje blogowe wpisy… Tak bardzo bardzo współczuję z Wami :))) Do zobaczenia niebawem w Nosso Lar!
Medytacje to potęga!
Ile dobrych myśli, ile spraw się rozjaśnia. Myśli przychodzą nagle, niespodziewanie. Są rozwiązaniem doskonałym. Powodują lekkość i radość w swej prostocie. 🙂 Tłumaczą problem, dają rozwiązanie. Dziś nie olśniło, dziś otrzymałem wytłumaczenie czegoś, co ciężko było mi omijać z różnych powodów, a czego nie byłem w stanie zmienić (no własnie – PO CO CHCIAŁEM TO ZMIENIAĆ???). Od dziś już wiem, jak to omijać. Takich stanów olśnienia doznawałem na Ayi, szczególnie gdy Ceremonia szła ku końcowi. Stan pomiędzy światem Duchów a tym realnym zawsze przynosił piękne myśli. Dziś stało się to bez Ayi, a może powinienem powiedzieć że dzięki Ayi i wielu, wielu ceremoniom. Zmieniam się 🙂 NAMASTE
Najtrudniej jest odpuścić. Jednak to klucz do wszystkiego.
To niesamowicie trudne, mogłoby się wydawać, choć z drugiej strony bardzo proste. Jedno słowo załatwi temat. Powiedzieć w myślach NAMASTE, wysłuchać, nawet wtedy, gdy wiemy, że próba dyskusji nie ma żadnego sensu. To głaz w rzece. Niezmienny, uparty i głuchy. Jednak cel uświęca środki. Szczególnie w przypadku, gdy jedynym środkiem jest wspomniane NAMASTE w myślach, uśmiech i wspomniane wysłuchanie. Nikomu nie dzieje się krzywda. Jak ryba płynąca pod prąd omija wielki kamień w wodzie. Nie jest w stanie go przesunąć, nie jest w stanie go przeskoczyć. Jednak rzeka jest szeroka. Wystarczy sprytnie opłynąć. Kamień sobie myśli, że zwyciężył, choć to on został w tym samym miejscu. Ryba ma dla siebie całą rzekę. Płynie dalej. Niech tak zostanie. NAMASTE
Dobry poranek
Czas zacząć dzień. Zupełnie przypadkowo, bez ustawki i planowania, dzień rozjaśniło słońce wpadające z tej strony (nie nie.. ta druga ściana), kubki smakowe rozkosznie oplata zawartość kubka z kakao Keitha, z głośników płynie Ganesh Invocation…już na starcie jest nieźle 🙂 Takich szamańskich poranków życzę sobie i Wam każdego dnia.
Przepiękne, ręcznie wykonane tepi i kuripe…
Dzisiejsza paczka przyniosła takie skarby 🙂
Fioletowa pszczoła: zauważyłeś – alarmuj!
Jeśli wierzyć w treść, jest to fantastyczna informacja dla ludzi. Nie znam się na pszczołach, nie jest to więc moja osobista radość. Radość wspólna. Po ponad pół wieku nieobecności wróciła, uważana za wymarłą, fioletowa pszczoła:
http://m.wroclaw.eska.pl/newsy/duze-fioletowe-pszczoly-we-wroclawiu-kto-je-zobaczy-powinien-dac-znac-ekologom-audio-zdjecia/163589
Obserwujcie! Wszak wiadomo – pszczoła pożyteczną jest i basta.
Pszczoły te lubią podobno te rośliny:
Kłosowiec pomarszczony (Agastache rugosa Kuntze)
Wydajność miodowa: 500kg/ha
Opis: Bylina wieloletnia
Wysiew: kwiecień – maj; Siać w międzyrzędach co 70cm, na głębokość 1 cm.
Kwitnienie: lipiec – wrzesień
Lubi stanowiska słoneczne i pół-cieniste
Roślina lecznicza
Więcej na www.naturaiczlowiek.org
Góry – żywe dzieci Pramatki Ziemi
Norwegia. Kraj Trolli i klimatu, który bardzo mi odpowiada. Przyjemny chłodek miast uporczywego upału. W środku lata śnieg po kolana. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce zabiera sporo czasu. Przepisy drogowe są tu przestrzegane bardzo mocno. Znak “ograniczenie do 40” i wszyscy jadą 40. Pokonanie drogi z “Opola do Warszawy”, czyli około 350 km, zajmuje czasem gruuubo ponad 4 godziny. Jest zatem czas na podziwianie widoków. Góry od zawsze mnie fascynowały. Ich potęga, niewzruszoność i jakaś magia. Dlaczego postanowiłem akurat o tym napisać? Wpatrując się w masywne skały odnosiłem wrażenie, że to są żywe Istoty. Istoty równie żywe, co każdy z nas, tyle, że u nich czas płynie inaczej (choć przecież każdy już wie, że czas to ściema). Z naszej perspektywy czas dla kamieni, dla gór prawie nie istnieje. Przecież one nie chodzą, nie wstają, nie oddychają, nie umierają. Jednak coś się w nich zmienia. Jadąc jako pasażer co rusz widziałem na gołych ścianach skalnych podobizny rycerzy w zbrojach, zmarłych wikingów, łapy leżącego lwa, dinozaury czy w końcu słonie, idące gęsiego w górę, w stronę szczytu trzymające się za ogony trąbami. Gama zdjęć tego co widziały te góry? Ich zabawy obrazem, jakby dające świadectwo temu, że żyją i mają się dobrze. Mówiące w swej potędze – tak, żyjemy, bawimy się świetnie i zmieniamy się natychmiast we wszystko, co nas zaciekawi. Natychmiast… może setki lat, może tysiąclecia. Gdy chcemy, upodabniamy się do tego, co widziałyśmy, jak rośliny, które przecież nie mają oczu, a na swoich liściach czy kwiatach mają “zdjęcia” owadów, które żyją tuż obok. Czyż góry nie są dziećmi Pramatki Ziemi (nawiązując do naszych rozmów z Pramatką w grobie). Góry, jak wszystko, rodzą się, żyją, zmieniają się, by w końcu umrzeć na swój sposób. Podzielić się na miliardy miliardów ziarenek, ulegając wodzie, wiatrowi czy ustępując młodszemu rodzeństwu miejsca. Podczas Twardej Ścieżki tak wiele poświęciliśmy uwagi drzewom. Czy nie jest podobnie ze skałami? W Szałasie Potu witamy Kamień za Kamieniem, gdy rozgrzane do czerwoności są jak niemowlęta Ziemi, gdy rodziły się z Jej wnętrza. Kamienie jako chyba jedyne mogą cofnąć się do swojego dzieciństwa właśnie w ogniu. Mamy wreszcie swoje Kamienie Mocy. Jakże dobrze jest myśleć, że kiedyś, za tysiąc lat, gdy “urwie się urwisko”, odsłoni w skale moją zamyśloną twarz, gdy przez szybę samochodu obserwuję Pradawne Istoty zaklęte w swoim czasie… gdy brat Wiatr i siostra Woda wyrzeźbią w kamieniu w strumieniu postać umęczonego wędrowca, próbującego zmierzyć się z wysokością i własnymi słabościami, wchodzącego na szczyt kamiennego olbrzyma. A może to zaawansowane byty, które na podstawie DNA po prostu skopiują mnie w kamieniu 🙂 bo własnego DNA zostawiłem tam sporo, w postaci otarć skóry, litrów potu i całej masy myśli… ale to już chyba nie jest DNA… kto wie….