Sat Kriya goni Kirtan Kriya

Moje początki z jogą Kundalini idą pełną parą. Doświadczam zupełnie nieznany mi stanów pustki umysłowej. Pustki emocjonalnej, myślowej. Nie targają mną chęci, wspomnienia, słowa, myśli. Coraz częściej łapię się na tym, że nie pamiętam przebiegu kolejnego etapu Kirtan Kriya. Potem przychodzi czas na Sat Kriya. I tu jest największe wyzwanie. Dziś Sat Kriya trwała 2:50… dwie minuty, pięćdziesiąt sekund. ! Na ten moment nie wiem, jak można wytrwać 31 minut. Siłownia przy tym to pestka. Do tego te obrazy… czarne kłęby waty z prześwitami białego światła. To zaczyna wirować w mojej głowie, przed oczami, które jednak są zamknięte. Nieznane mi uczucie i odczucie. Plan mam taki, aby „dogonić” czasem trwania Kirtan Kryję. Czyli wyrównać do 11:30 a później… A później to jeszcze nie ma :))) Te dwie praktyki (dopiero dwie) wywróciły wszystko w mojej głowie. Pewnie jeszcze nie raz zrobią to ponownie. Jednak wiem, że tego właśnie chcę. I chcę słuchać swoich przeczuć, słuchać siebie, Duchów które są ze mną i…. jestem tu i teraz. Zmieniam się. Bo jedyna stała rzecz w tym wymiarze to zmiana.

Joga Kundalini.. dalsze dzieje

Od 5 kwietnia 2020 codziennie robię  Kirtan Kriya. Wspominałem wcześniej, że coś się we mnie zmienia. To coś się pogłębia. Z dnia na dzień moje myśli są… No właśnie. Raczej ich nie ma :). Medytacja stała się spokojna, uporządkowana. Bez rozbieganych gałek ocznych. Bez emocji które przeszkadzają/przeszkadzały. To jest dla mnie wyzwanie. To, że Kriye są aktywne (w sensie dźwiękowym) sprawia, że jest/było mi trudniej się skupić. Moje medytacje w ciszy były prostsze, jednak efekty były zupełnie inne. Wizyjnie więcej, jednak wyciszenie ogólne – zdecydowanie mniejsze. Właściwie nie mogę tego porównać. Teraz jest mi łatwiej  utrzymać się w ryzach spokoju, do tego zaczyna ją się pojawiać obrazy szerokiego tunelu w który wskakuję podczas Krii (dzieje się to w niekontrolowanym przeze mnie momencie. Ot po prostu przychodzi chwila i widzę tunel, wskakuję i jadę)

Wczoraj, 25 maja 2020, dołączyłem Sat Kriya. Na razie wersję 3 minutowa. To jest w sumie dość intensywne ćwiczenie fizyczno-oddechowe. Będę zwiększał stopniowo długość trwania.

Z perspektywy człowieka, który, mimo innych działań szamańsko-duchowych, dość luźno (może nawet sceptycznie) podchodził do jogi jako takiej. A już do kundalini joga – eee… to przegięcie, że to aż tak działa, przesadzają ostro. 🙂


Wycofuję się z mojego myślenia z przeszłości. Widać wtedy, to nie był mój czas. Może coś innego. Nie będę zajmował głowy zastanawianiem się dlaczego. To przeszłość. Cieszę się z tego, że moja zmiana myślenia i działań stała się faktem. Tylko to się dla mnie liczy.

Medytacje, pierwszy raz w takiej formie

Jakiś czas temu, Wojtek „wprowadził” propozycję wspólnych medytacji o 21:00. Nie ukrywam, przez pierwsze kilka dni (wtedy) rzeczywiście to robiłem. Potem, jakoś się to rozmyło. Nigdy nie byłem dość konsekwentny. Do paru mrugnięć okiem temu. Nooo… może więcej niż paru. Od 4 tygodni, dzień w dzień medytowałem. Po swojemu, wizyjnie przy mantrach. I od drugiej, może trzeciej medytacji – nie wyobrażam sobie, że może być inaczej. Zaskoczyło mnie to zupełnie. Medytacje po prostu stały się mną, stały się czymś naturalnym, niewymuszonym. Nie pojawiła się żadna myśl – wymówka, żeby medytacji nie zrobić. Przerywam wszystko, by w okolicach 21 usiąść w spokoju i poświęcić się medytacji. Od 5 kwietnia rozpocząłem praktykę Kirtan Kriya, na ten moment wersję 12 minutową. Wojtek zadał wtedy pytanie – czy coś się dzieje, czy coś się zmienia? Teraz mogę z pełną odpowiedzialnością, 4 tygodniowego „noworodka” powiedzieć o tym, co się zmienia. Co zauważam. W punktach będzie to łatwiej uporządkować.


Fizyczność:

1. Pozbyłem się chronicznego bólu pleców, odrętwienia karku i palców.

2. Przemiana materii – turbo!

3. Chociaż sen zawsze miałem bardzo dobry, teraz jest dobry dobry 🙂

W głowie:

1. Podczas Kirtan Kriya – przypominają mi się rzeczy z dzieciństwa, o których totalnie nie pamiętałem. Generalnie niewiele pamiętam z dzieciństwa. 

2. Czas przestaje istnieć. 12 minut mija jak 5 sekund. 

3. Energetycznie jest wyżej niż wysoko 🙂

4. Ujawniają się rzeczy wymagające oczyszczenia. Relacje między ludźmi a mną, relacje zawodowe, między mną a innymi firmami. To wszystko mocno trzeszczy i zmienia się. Dla mnie na plus. Jestem bardzo odważny. 

Na ten moment tyle. Kriya trwa jeszcze zbyt krótko, żeby w pełni odsłoniła kurtynę. Jednak to co się dzieje do tej pory – zaskakuje mnie. Uszczęśliwia, uczy, daje siłę i spokój.