Sen był długi, jednak niewiele z jego początku pamiętam. Najwyraźniej końcówka snu. Sporo ludzi na poddaszu i szerszenie. Pełno szerszeni. Panika, odganianie ich, machanie rękami. Był jeden starszy człowiek który mówił – ale to tylko szerszenie, nic Wam nie zrobią. Ja na to – ale one są wielkości palca. On na to – nawet gdyby były wielkości słonia, skoro nic Ci nie zrobią to w czym problem. I strach przestał istnieć.