winda

dwa zdania wprowadzenia. dawno temu miałem przez bity miesiąc, noc w noc, sny o tym, że jeżdzę windami i nie mogę wysiąść ani dojechać na właściwe piętro. po tych snach przez 2 lata bałem się wejść do windy (choć i w tej chwili zawsze mam pietra gdy muszę wejść do windy). tyle wstępu. a oto sen

jechałem windą na wybrane piętro. oczywiście winda się nie zatrzymała na wskazanym piętrze tylko jechała coraz szybciej. wtedy pomyślałem sobie autentycznie znudzonym głosem… rany…. znowu te głupie sny o windach… i sen się skończył natychmiast… hehehe, prawie świadome śnienie….

znowu medycyna

tym razem już sny dzisiejsze.

mój rodzinny dom. moja córka zjadła jakieś czerwone tabletki (były jeszcze żółte ale mówiła że ich nie jadła). te czerwone były na gorączkę. zjadła ich dużo. była bardzo senna, przepływała przez ręce. było coraz gorzej a ja nie mogłem dodzwonić się do żadnego lekarza.

inny wymiar

las. nagle polana, jakiś drewniany dom. ja i jakaś kobieta. szukamy kogoś. niestety bez rezultatu. nagle w myślach słyszę – tu jestem a miska leżąca na ziemi unosi się i leci w kierunku kopca ziemi. kopiemy i odkopujemy starego człowieka. wygląda jakby nie żył, ja jednak wiem że żyje. wyciągam go z dołu i kładę obok. zaczyna oddychać a my odchodzimy. potem jednak znów go szukam. trafiam już sam do lasu. przed sobą widzę jakieś istotyze światła  (z wyglądu Beduini z maczetam). idą w moim kierunku. klękam, zakładam ręce na kark i zamykam oczy żeby im pokazać, że nie mam złych zamiarów. zabierają mnie do swojego wymiaru (przejście przez ścianę światła choć wciąż to jest w lesie). tam jest jakiś chłopiec i ten stary człowiek którego szukałem. człowiek płonie, cały jest w ogniu. krzyczy. kazałem mu zamknąć oczy i nie stawiać oporu. w tej sekundzie puścili go i opatrzyli rany. chłopiec uczył się japońskiego, albo uczył tego starego człowieka, nie jestem pewny. nagle w oddali lasu światło, przejście między wymiarami się otworzyło. pytam chłopca czy to oni wracają. TAK odpowiedział chłopiec. znowu uklęknąłem, założyłem ręce na kark i zamknąłem oczy. przez przejście przybył jeden obcy. podszedł do mnie… i niestety obudziłem się. ten sen był około 3 tygodni temu. brak czasu nie pozwolił mi go dodać do bloga.

eksplozja

spotkałem (w realnym życiu także) mojego przyjaciela z dzieciństwa po 12 latach niewidzenia się z nim. spotkaliśmy się na naszej starej dzielnicy celem spożycia napojów 🙂 i zrobienia imprezy w starym dobrym stylu (punk’s not dead) :))) siedzimy sobie i ustalamy plan działania aż tu nagle wybuch rozerwał róg kamiennicy. my w panice uciekliśmy z miejsca afery tłumacząc, że pomimo iż to nie my, policja na pewno nam nie uwierzy (nasz wygląd, irokezy, ćwieki itd) wystawiał nas na pierwszy plan. uciekliśmy parę ulic dalej. kolega poszedł do sklepu w którym pracowała jego panna. była prześliczna. powiedział jej że idzie na imprezę ze mną i wyszliśmy ze sklepu. nagle ja przypomniałem sobie że w miejscu gdzie był wybuch została szklanka z wodą(HIC!) i list napisany naszym dziecinnym pismem. wróciliśmy taksówką na miejsce i rzeczywiście szklanka i list były na miejscu. chociaż list już prawie czytał jakiś menel który go znalazł. zabrałem szklankę i list….. i się obudziłem