las. nagle polana, jakiś drewniany dom. ja i jakaś kobieta. szukamy kogoś. niestety bez rezultatu. nagle w myślach słyszę – tu jestem a miska leżąca na ziemi unosi się i leci w kierunku kopca ziemi. kopiemy i odkopujemy starego człowieka. wygląda jakby nie żył, ja jednak wiem że żyje. wyciągam go z dołu i kładę obok. zaczyna oddychać a my odchodzimy. potem jednak znów go szukam. trafiam już sam do lasu. przed sobą widzę jakieś istotyze światła (z wyglądu Beduini z maczetam). idą w moim kierunku. klękam, zakładam ręce na kark i zamykam oczy żeby im pokazać, że nie mam złych zamiarów. zabierają mnie do swojego wymiaru (przejście przez ścianę światła choć wciąż to jest w lesie). tam jest jakiś chłopiec i ten stary człowiek którego szukałem. człowiek płonie, cały jest w ogniu. krzyczy. kazałem mu zamknąć oczy i nie stawiać oporu. w tej sekundzie puścili go i opatrzyli rany. chłopiec uczył się japońskiego, albo uczył tego starego człowieka, nie jestem pewny. nagle w oddali lasu światło, przejście między wymiarami się otworzyło. pytam chłopca czy to oni wracają. TAK odpowiedział chłopiec. znowu uklęknąłem, założyłem ręce na kark i zamknąłem oczy. przez przejście przybył jeden obcy. podszedł do mnie… i niestety obudziłem się. ten sen był około 3 tygodni temu. brak czasu nie pozwolił mi go dodać do bloga.