Odcięta głowa

Dręczył mnie jakiś chłopak (chyba jednak nożownik nie daje mi spokoju). Byłem w swoim rodzinnym domu. On wciąż jakby na mnie czekał na podwórku. Bałem się, wyszedłem do niego prosząc (chyba) aby dał mi spokój. Nic z tego. Wtedy ja zaatakowałem. Uciąłem/urwałem mu głowę. Wiem, że mimo wszystko żył. Ja, żeby go pognębić i żeby dał mi spokój do końca wlałem mu w otwarte usta (tej odciętej głowy) benzynę lub rozpuszczalnik. Krztusił się i dławił, ale ja tak bardzo chciałem żeby dał mi spokój, że przez pierwsze kilka chwil cieszyłem się gdy cierpiał. Potem przyszedł strach, że to go może zabić. Niestety nie miałem pojęcia co zrobić z tą żyjącą głową.

zamieścił/a: kahuna
26-09-2011

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *