Śnił mi się ojciec. Jechaliśmy razem na motorze. Takim szybkim. Ja siedziałem z tyłu. Jechaliśmy po autostradzie i natrafiliśmy na korek. Ojciec przejechał przez jakieś podwórka, piaskownicę, małe uliczki, żeby ten korek ominąć. Udało się. Nie pamiętam abyśmy gdzieś dojechali, ale korek udało się ominąć.
Miesiąc: październik 2012
Wykop w ogrodzie
byłem w swoim domu. Patrzyłem z okna, a tam w ogrodzie ktoś wykopał dół na połowę ogrodu. Bardzo głęboki. Lustrzane odbicie wysokości budynku. Dół był prostokątny. Cała ziemia z wykopu była wysypana na drugą część ogrodu i zrobiony był w niej tunel. Nie wiem gdzie prowadził, na początku wyglądał jak garaż. Ale zdecydowanie był to tunel.
Znów winda
Ale tym razem jak nigdy wcześniej. Wsiadłem z moją córką. Znów wiedziałem, że to sen. Moja córka chyba też. To było dziwne uczucie. Wsiedliśmy do windy, wiedziałem, że zaraz zacznie się „polka” z piętrami i strachem… Ale nie!!! po raz pierwszy „zaatakowałem” windę. Kopałem w drzwi, chciałem wybić szybę w drzwiach. Kopałem w ściany. Moja córka pomagała mi w tym. Co prawda nie udało się tej windy zepsuć, ani wyłamać drzwi, ale teraz, gdy dopiero w tej chwili przypomniałem sobie poranny sen zrobiło mi się wesoło. Jestem bardzo zadowolony z tego snu. Nie mam innych odczuć.
4 !!! Linie na przedramieniu
Widziałem dwie kobiety które były na łodzi. Gdy się odwróciłem zobaczyłem innych ludzi i kobietę, która wydawała się być przewodnikiem tej grupy. Nagle jedna z kobiet zaczęła dziwnie się zachowywać. Czas zwolnił a ona wiedziała i próbowała o tym powiedzieć swojej koleżance, że one śnią, że coś jest nie tak. Pokazała na lewej ręce linie wokół przedramienia. 4!!!!!!!! cztery linie. Potem już ja byłem nią, widziałem jej oczami. Patrzyłem na grupę, spokojną, o czymś rozmawiali. Jakby byli poza moim snem. Ale ta kobieta przewodnik była i w tym śnie i w rzeczywistości tych ludzi. Spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i usłyszałem „te linie są Ci potrzebne do przejścia, a ona pomoże Ci przejść”
Winda i znowu cyfra 4
Sen krótki, jak to w przypadku moich snów o windach. Stary budynek, stara winda. Już wchodząc do windy wiedziałem, że to sen. Wszedłem. Wcisnąłem 4. Stanąłem przy tylnej ścianie i czekałem aż winda przejedzie to 4 piętro (nie było więcej). I tak się stało. W poprzednich snach zaczął pojawiać się ktoś kto mnie chronił. Mężczyzna. Tym razem Go nie było. Nie było potrzeby. W windzie wiedziałem, że nic złego mnie nie spotka. Że to jest sen. Stałem w zamkniętymi oczami, z głową pochyloną mocno w stronę klatki piersiowej i mostka. Mimo to, że miałem zamknięte oczy widziałem windę. Widziałem drzwi, widziałem jak cała się trzęsie, jakby wściekła o to, że nie ma już na mnie wpływu. Wysiadłem z windy, zbiegałem po schodach, przewracając suszarki z praniem które były ustawione na schodach.
Cztery teatry makabry
To co śniło mi się wczoraj przeszło wszystko, co do tej pory śniłem. Pierwsze słowa które zapisałem o 1:58 w nocy brzmiały Cztery teatry makabry. Sen dział się w mrocznych salach. Chodziłem z grupą ludzi w pokojach oświetlonych czerwonym, delikatnym światłem. W pokojach były maszyny. Niby zwykłe, np. katarynka. Ludzie z grupy, nie wiedzieć czemu, przeczuwali, że coś jest nie tak, ale uruchamiali je. To był błąd. Ginęli w okrutny sposób. Byli patroszeni, wyrywało im ręce, nogi. Dziwne było to, że nie widziałem krwi. Ludzie którzy zostali zabici, czasami wracali w innej postaci (np. ktoś w garniturze, wracał jako policjant), i pomagali tym wymyślnym maszynom zabijać pozostałych. Mnie nigdy nie spotkała krzywda, choć byłem przerażony. Przechodziliśmy z sali do sali i wciąż to samo. Okrucieństwo. W ostatnim pokoju schowałem się we wnęce przed tymi którzy wracali zabić pozostałych. Byłem ubrany na czarno. Ostatnim widokiem który pamiętam z sali był ktoś patroszący i jedzący noworodka. Nawet teraz, jest mi ciężko o tym pisać. Gdy otworzyły się drzwi czwartego pokoju w którym byliśmy, okazało się, że to wszystko było przedstawieniem teatralnym. Wszyscy wyszli do foyer i zostali przywitani bardzo przyjemną muzyką. Muzyką która właściwie nas żegnała a słowa brzmiały „do widzenia, do zobaczenia”. Paradoksem była lekkość, zwiewność i radość tej muzyki po tym co się stało. Kolejny dziwny fakt – aby wyjść z teatru musieliśmy przejść przez 4 foyer. Cztery sale makabry, cztery foyer. Potem się obudziłem. Nigdy w nocy nie zapisuję godziny przebudzenia. Tym razem to zrobiłem. 1:58, skończyłem pisać hasła do snu dokładnie o 2 w nocy. Od razu spieszę z wyjaśnieniem. Nie jestem fanem filmów o tej tematyce. Ba, naprawdę nigdy nie oglądałem żadnych takich horrorów. To nie jest mój klimat. Nie próbowałem więc tłumaczyć tego snu, czymś co widziałem. Owszem, obrazy być może gdzieś się zarejestrowały w mojej pamięci, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że taki sen trafił mi się pierwszy raz w życiu. Tak bardzo go przeżyłem. I był taki realny, taki spójny. Okropność
Strzał w głowę
Śnił mi się sąsiad, jechał na pogrzeb swojego ojca. Ojciec popełnił samobójstwo. Strzelił sobie w głowę, dokładnie w miejsce „trzeciego oka”. Dziwne było to, że sąsiad pokazując mi gdzie ojciec strzelił miał tam czarny punkt, jakby dziurę po strzale.