Cztery teatry makabry

To co śniło mi się wczoraj przeszło wszystko, co do tej pory śniłem. Pierwsze słowa które zapisałem o 1:58 w nocy brzmiały Cztery teatry makabry. Sen dział się w mrocznych salach. Chodziłem z grupą ludzi w pokojach oświetlonych czerwonym, delikatnym światłem. W pokojach były maszyny. Niby zwykłe, np. katarynka. Ludzie z grupy, nie wiedzieć czemu, przeczuwali, że coś jest nie tak, ale uruchamiali je. To był błąd. Ginęli w okrutny sposób. Byli patroszeni, wyrywało im ręce, nogi. Dziwne było to, że nie widziałem krwi. Ludzie którzy zostali zabici, czasami wracali w innej postaci (np. ktoś w garniturze, wracał jako policjant), i pomagali tym wymyślnym maszynom zabijać pozostałych. Mnie nigdy nie spotkała krzywda, choć byłem przerażony. Przechodziliśmy z sali do sali i wciąż to samo. Okrucieństwo. W ostatnim pokoju schowałem się we wnęce przed tymi którzy wracali zabić pozostałych. Byłem ubrany na czarno. Ostatnim widokiem który pamiętam z sali był ktoś patroszący i jedzący noworodka. Nawet teraz, jest mi ciężko o tym pisać. Gdy otworzyły się drzwi czwartego pokoju w którym byliśmy, okazało się, że to wszystko było przedstawieniem teatralnym. Wszyscy wyszli do foyer i zostali przywitani bardzo przyjemną muzyką. Muzyką która właściwie nas żegnała a słowa brzmiały “do widzenia, do zobaczenia”. Paradoksem była lekkość, zwiewność i radość tej muzyki po tym co się stało. Kolejny dziwny fakt – aby wyjść z teatru musieliśmy przejść przez 4 foyer. Cztery sale makabry, cztery foyer. Potem się obudziłem. Nigdy w nocy nie zapisuję godziny przebudzenia. Tym razem to zrobiłem. 1:58, skończyłem pisać hasła do snu dokładnie o 2 w nocy. Od razu spieszę z wyjaśnieniem. Nie jestem fanem filmów o tej tematyce. Ba, naprawdę nigdy nie oglądałem żadnych takich horrorów. To nie jest mój klimat. Nie próbowałem więc tłumaczyć tego snu, czymś co widziałem. Owszem, obrazy być może gdzieś się zarejestrowały w mojej pamięci, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że taki sen trafił mi się pierwszy raz w życiu. Tak bardzo go przeżyłem. I był taki realny, taki spójny. Okropność

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *