Byłem w domu u jakiegoś małżeństwa. Był tam facet o imieniu Tomek. Był gruby. On wciąż głaskał i dotykał kobietę która była w mieszkaniu. Był także jej mąż. Kręcił się po mieszkaniu i nie zwracał na to uwagi. Ale zawsze, gdy ja chciałem jej dotknąć ona mówiła, że nie, że nie może się o mnie dowiedzieć. Potem on podchodził i też ją głaskał. W pewnej chwili wyszedł z pokoju i powiedział, że jest już późno i musimy iść. Wyszedłem z mieszkania. W ostatniej chwili zobaczyłem, że ten mąż podjeżdża pod dom skodą octavią. Uciekłem w ostatniej chwili. Nie widział mnie. Dziwne, bo przecież był w mieszkaniu. Coś potem zrobiłem z jego autem.
Miesiąc: wrzesień 2013
Turcja i narkotyki
Byłem w Turcji. Chodziłem po straganach. Było przepięknie. Natrafiłem na młodego mężczyznę, który z żoną sprzedawał jakiś rodzaj klusek. Potem napomknął coś o kokainie. Żona skarciła go wzrokiem, ale on powiedział, że mi przecież można zaufać. Pojawił się także kolega ze snu o narkotykach z chleba. Siedzieliśmy w jakimś kinie (wciąż w Turcji) i moja ciotka karciła go, że tak rzadko przychodzi do wujka. W tym kinie, był strasznie rozwydrzony dzieciak. Nikt nie był w stanie zapanować nad nim. Wszyscy jakby się go bali. W pewnym momencie nie wytrzymałem, podszedłem do niego i złapałem mocno za kark. Ścisnąłem i młody zaczął krzyczeć. Wywołało to z jednej strony zadowolenie ludzi, bo młodzieniec się uspokoił, ale także strach, bo był chyba synem kogoś ważnego. Tak czy owak trzymałem go aż przestał się szarpać i wrzeszczeć. Wyszliśmy z kolegą na ulicę. Było już ciemno. Chcieliśmy wejść do jakiegoś klubu, ale musieliśmy uciekać, bo chyba ktoś powiedział, że to ja usadziłem malca w kinie.
Niedźwiedzica i ciągły bieg
Snów było kilka, dziwne jest to, że zapamiętałem z każdego tylko niedźwiedzicę. Wszyscy myśleli, że jest agresywna. Niby atakowała ale nic mi nie zrobiła. Zawsze gdy podbiegała zostawałem z nią sam na sam. Inni uciekali. Ona jakby chciała być po prostu blisko. Ostatni sen z dzisiaj skończył się o 2:46 w nocy. Byłem żołnierzem. Pustynia, biegliśmy przed siebie. Niedźwiedzica wciąż niedaleko, z lewej strony jakby z tyłu. Musiałem po coś wdrapać się na ogromne rusztowanie. Wtedy ruszyła niedźwiedzica. Ze zwinnością kota była przy mnie. Bardzo się bałem, chciałem ją zrzucić, kopałem ale robiła uniki. W końcu znalazła się przy mojej głowie. Bez agresji, jakby się przytulała.
Znów winda
Tym razem krótko. I zupełnie bez strachu. Byłem w windzie. Jechałem na górę. Nagle, już świadomie stwierdziłem – cholera, znów jadę na piętra których nie ma.. 12..13…14..15. Tam wysiadł mężczyzna który nie pozwolił mi wysiąść. Był ktoś jeszcze. Tym razem za mną. To mój opiekun. Winda jak zwykle stara, zniszczona. W chwili gdy zaczęła jechać w dół kopnąłem drzwi i powiedziałem dosyć dosadnie – mam tego dosyć. Drzwi się po prostu otworzyły a ja wysiadłem.
miasto i mury obronne
Szedłem w moim mieście po chodniku. Doszedłem do miejsca, gdzie w średniowieczu były mury obronne i brama do miasta. Dziś jest tylko zaznaczone miejsce i kawałek starego muru oraz nowa część uzupełniająca. Na bramie stała kobieta, która pytała po co wychodzę z miasta. Mówiłem, że pracuję w budynku za bramą. Wyszedłem. Idąc przez most zobaczyłem jeziorko. Pogoda była bardzo słoneczna. Woda (mimo, że nie dotykałem jej) była bardzo ciepła, ale totalnie zielona! Do wody skakał jakiś mężczyzna. Pływał.