Korea i poszukiwania lekarza

Byłem znów w Korei (kiedyś miałem sen o starych monetach i Kim Dzong Unie). Tym razem znów przerażeni ludzie, „wódz” przechadzający się pośród nich. Wywołujący paniczny strach. Ja znów byłem gościem. Ci ludzie czegoś szukali dla mnie, coś mieli zrobić dla mnie, ale to się nie udawało. Mieli w oczach strach przed karą, przed śmiercią. Zmiana scenerii. Jakaś szkoła, budynek, gdzie był także jakiś urząd, gabinety lekarskie. Szukałem jednego z nich. Szukałem lekarza. Chodziłem po korytarzach. Trafiłem na wyjście, na daszek. Siedzieli tam jacyś mężczyźni z dziećmi. Dach był stromy, jedno z dzieci zsunęło się na daszek poniżej (oj… jak ja marzę o tym, żeby umieć malować – namalowanie moich snów i zobaczenie ich na żywo – bezcenne) . Jeden z ojców rzucił proste: – Uważaj! – jakby zupełnie nie przejmując się, że dziecko spadnie. Nic się na szczęście nie stało. Wiedziałem, że muszę iść na drugą stronę. Musiałem skoczyć na coś pomiędzy dachem a daszkiem. Było bardzo stromo. Udało się. Wskoczyłem potem na niski daszek i znalazłem się właściwie przy ziemi. Z tej perspektywy wcale nie wyglądało to źle. Nie było nawet wysoko. Wszedłem do budynku, po drugiej stronie, szukając lekarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *