Byłem w zaświatach. W miejscu, gdzie nasze energie trafiają tuż po śmierci fizycznej ciała. Byłem obserwatorem i świadkiem historii, gdy babcia i wnuczka umarły. Zatruły się czymś w jedzeniu. Byłem w wielkim budynku, właściwie to był cały kompleks budynków, korytarzy, sal. Historia zaczęła się od końca. Byłem w grupie ludzi którzy jakby zwiedzali ten ośrodek. Zjechaliśmy na sam dół, stało tam auto, dość duże, terenowe, pickup. Tam, cała nasza grupa zobaczyła wnuczkę i babcię w środku jak wymiotują. Ale ta sama babcia i wnuczka była w tej grupie. Pamiętam, że jak byliśmy na samej górze budynku, to te dwie osoby wymiotowały. Udzielono im pomocy, podano jakieś leki? I teraz, na dole, babcia i wnuczka obserwują same siebie gdy to się znów dzieje, jakby początek tej historii. Zaczęły sobie przypominać tę sytuację, były nie tyle zaniepokojone, co mocno zdziwione. Przewodnik próbował naprowadzić je w delikatny sposób, a one w końcu zapytały – umarłyśmy? Tak, Wasze fizyczne życie zakończyło się. Przedziwna sytuacja. Moja rola obserwatora. Dziwne było też to, że w tych zaświatach był mój starszy brat, który miał wysłać jakiś raport do swojego szefa, nie wysłał go, szef dzwonił pytać dlaczego nie ma go na mejlu. Brat odpowiedział, z całym przekonaniem, że przecież wysyłał. Przy mnie sprawdził pocztę i faktycznie w wysłanych było pusto. Wysłał go więc szybko. Szef dostał, podobno nie miał pretensji, choć, jak brat opowiadał, innych za takie niedopatrzenie zwalniał w trybie natychmiastowym. Zapytałem, czy nie będzie miał problemów. Odpowiedział, że zupełnie mam się nie martwić. Wszystko jest dobrze.
Tag: budynek
Winda, ale bez ścian
Dwa dni temu miałem sen. Bardzo wysoki budynek. Może biurowiec, może mieszkalny. Sięgał wydawało się do granic atmosfery. Pierwszy raz w życiu śniła mi się winda która nie była w środku budynku a na zewnątrz. Dodatkowo ta winda to była tylko platforma sunąca w górę lub w dół. Jakaś kobieta stała na dachu budynku i czekała na mnie. Wydawało mi się, że dodaje mi otuchy, bo bałem się jadąc tak wysoko. Bardzo mocno wiało, czasami miałem wrażenie, że spadnę, że mnie zdmuchnie. Nie było się za bardzo czego złapać. Położyłem się na brzuchu i wjechałem na samą górę. Zwlekałem z nieznanych mi powodów z zapisaniem tego snu. Dziś rano mnie olśniło. To pierwszy sen o windzie w którym nie zorientowałem się, że to sen. Druga sprawa to to, że po raz pierwszy nie byłem niczym ograniczony! Nie było ścian, nie było jazdy na dziwne, nieistniejące piętra. Nie było strachu przed samą windą lub (od kiedy sen o windach stał się świadomy) chęci upokorzenia windy. Wtedy to ona się bała i chowała przede mną. Tym razem strach był tylko przed wysokością, ale spowodowany nową sytuacją. Winda była po prostu windą a nie czymś, z czym walczę. I otwarta przestrzeń, wyzwolenie z pudełka, zburzenie, wymazanie ograniczeń. Ciekawe, że właśnie teraz. Mniej więcej tydzień przed wyjazdem do lasu. Przed spotkaniem z Duchami i ludźmi których kocham. Którzy myślą podobnie, czują podobnie jak ja. Gdzie nie ma napinki, nie ma ukrytych interesów. Gdzie czas przestaje istnieć. Jadę tam i kiedyś przyjdzie taki moment, że nie wrócę do tej rzeczywistości. Bez znaczenia jest to, czy to ja nie pasuję do tego świata czy to świat nie pasuje do mnie. To już jest bez znaczenia 🙂