Byłem w zaświatach. W miejscu, gdzie nasze energie trafiają tuż po śmierci fizycznej ciała. Byłem obserwatorem i świadkiem historii, gdy babcia i wnuczka umarły. Zatruły się czymś w jedzeniu. Byłem w wielkim budynku, właściwie to był cały kompleks budynków, korytarzy, sal. Historia zaczęła się od końca. Byłem w grupie ludzi którzy jakby zwiedzali ten ośrodek. Zjechaliśmy na sam dół, stało tam auto, dość duże, terenowe, pickup. Tam, cała nasza grupa zobaczyła wnuczkę i babcię w środku jak wymiotują. Ale ta sama babcia i wnuczka była w tej grupie. Pamiętam, że jak byliśmy na samej górze budynku, to te dwie osoby wymiotowały. Udzielono im pomocy, podano jakieś leki? I teraz, na dole, babcia i wnuczka obserwują same siebie gdy to się znów dzieje, jakby początek tej historii. Zaczęły sobie przypominać tę sytuację, były nie tyle zaniepokojone, co mocno zdziwione. Przewodnik próbował naprowadzić je w delikatny sposób, a one w końcu zapytały – umarłyśmy? Tak, Wasze fizyczne życie zakończyło się. Przedziwna sytuacja. Moja rola obserwatora. Dziwne było też to, że w tych zaświatach był mój starszy brat, który miał wysłać jakiś raport do swojego szefa, nie wysłał go, szef dzwonił pytać dlaczego nie ma go na mejlu. Brat odpowiedział, z całym przekonaniem, że przecież wysyłał. Przy mnie sprawdził pocztę i faktycznie w wysłanych było pusto. Wysłał go więc szybko. Szef dostał, podobno nie miał pretensji, choć, jak brat opowiadał, innych za takie niedopatrzenie zwalniał w trybie natychmiastowym. Zapytałem, czy nie będzie miał problemów. Odpowiedział, że zupełnie mam się nie martwić. Wszystko jest dobrze.