Byłem u kolegi w domu. Miał fontannę, ale taką brudną, z błotem. Zauważyłem monety. Pierwsza do 10 dolarów (choć pewnie takiej nie ma w realu) a potem to już same srebrne duże jednodolarówki. Okolicznościowe piękne monety. Nazbierałem ich mnóstwo. Obydwie kieszenie były pełne.
Miesiąc: lipiec 2012
Dziwne przepytywanki
Byłem w jakimś mieszkaniu. Zadzwonił telefon. Wszyscy byli bardzo przestraszeni. Odebrał kolega, ale ja słyszałem całą rozmowę. Zadzwonił jakiś złoczyńca, powiedział, że zabije go jeśli nie zna Biblii. Kolega coś tam próbował odpowiadać, i teraz nie jestem pewny czy na zadane pytanie odpowiedział „opus 168” czy on powiedział coś o opusie 168. Tak czy owak padło takie zdanie. Ja we śnie mimo, że słyszałem OPUS wiedziałem, że chodzi o psalm. Kolega uniknął śmierci a ja się obudziłem. Niestety, znawcą Biblii nie jestem, nigdy jej nie czytałem. Nie bardzo więc wiem gdzie tego szukać (o ile istnieje coś takiego jak psalm 168). W internecie też nie ma o tym mowy.
Mieszkanie babci
Znów mieszkanie zmarłej niedawno babci. Ty razem jestem przed budynkiem. Babcia mieszkała na parterze w starej jednopiętrowej kamiennicy. Pod oknami miała mini ogródek. Może 4×4 metra. Jako dziecko uprawiałem go ochoczo 🙂 Stałem w tym ogródku i patrzyłem w okna babci (wiedząc we śnie, że babcia nie żyje a mieszkanie pewnie dostał ktoś obcy) Patrzyłem i płakałem. Nagle firanka poruszyła się. Przestraszyłem się trochę, że zobaczę tam twarz babci. Babci nie zobaczyłem, ale pojawiła się tam kobieta, bardzo smutna i współczująca mi mojego smutku. Jakby przepraszała wzrokiem, że mieszka teraz w mieszkaniu mojej babci.
Urodziny w 70 minut
Byłem w domu rodzinnym. Pukanie do drzwi. Przed drzwiami stał mężczyzna, który na pierwszy rzut oka był niebezpieczny. Ot z wyglądu bandyta. Powiedział, że przyszedł na urodziny i będzie 70 minut. Nie chciałem go wpuścić, bo żadnych urodzin nie było. Po chwili z mieszkania obok wyszli ludzie i powiedzieli, że to do nich ma przyjść. Zamknąłem drzwi, ale widziałem przez ścianę!! całą imprezę w mieszkaniu obok. Zmiana scenerii. Ogromne place magazynowe, warsztatowe, przemysłowe. Był wieczór, wszystko było dobrze oświetlone białym światłem.
Spacer i lot w górach
Śnił mi się lot na wzgórzami. Były pięknie ośnieżone. Idealnie gładkie, nikt po śniegu nie chodził. Leciałem i zauważyłem człowieka na szlaku. Szedł podpierając się kosturem. W pewnym momencie coś go zdenerwowało i rzucił ze złością kosturem o śnieg. Po chwili podniósł go i szedł dalej. Wszedł na szczyt i w tym momencie widziałem już jego oczami. Jakbym to ja wchodził na ten szczyt. Było pusto. Stał budynek schroniska. Pamiętam, że chciałem napić się herbaty, ale wiedziałem, że nie mam pieniędzy przy sobie. Usiadłem na ławce przed schroniskiem.
Lotnisko, kontrola celna i płaski świat
Koszmar. Byłem na lotnisku. Wydaje mi się, że wylatywałem z Izraela. Celnik był Żydem. Drobiazgowa kontrola pasażerów. Mnie także. Prześwietlali, mierzyli, ważyli, Kazali jeść jakieś preparaty (to było brązowe, jakby taki błonnik ze sklepu wymieszany z wodą) – ale co dziwne, smaczne to było. Delikatnie słodkie. Badali potem poziom cukru. Jakiś człowiek głośno protestował. Że on się nie zgadza na takie traktowanie. My jednak przeszliśmy dalej. Jak się okazało ja PRZYLECIAŁEM! Wyszedłem na ulicę i tu znów szok. Świat był płaski. Jak kartka papieru. Tylko w niektórych miejscach był kolorowy. Ruch na ulicach. Samochody. W pewnej chwili ktoś do kogoś strzela. Nagle widzę, że to ja strzelam. Dziwny pistolet, musiałem długo przytrzymać spust żeby padł strzał. Wyleciał czerwony lub niebieski pocisk. Trafił w mężczyznę. Ciężko opisać efekt gdy go trafiło, ale wyglądało to jakby zdejmować kożuch z mleka. Łapie się za środek i wyciągając do góry on układa się w specyficzny sposób, zaginając wokół tego środka. Tak samo było z tym człowiekiem. Dostał w splot słoneczny , przewracając się cały był właśnie jak kożuch. Od splotu jako środka. Przewrócił się i zniknął. Sen jeszcze trwał, ale nie pamiętam więcej.
Mieszkanie babci
Śniło mi się, że byłem w mieszkaniu zmarłej niedawno babci. Mieszkanie było puste, bez żadnych mebli. Była tam kobieta. Niby moja ciotka. Tak przynajmniej mówiła. Pytała kim jestem, od którego z synów babci. Opowiedziałem jej w kilku zdaniach o sobie. Co robię, jak żyję itd. Zwróciła uwagę na moje buty. Miałem na sobie ciężkie, czarne buty. Tzw. glany. Przestraszyła się trochę, ale skoro okazałem się wnukiem babci to jej przeszło. Zwróciłem także uwagę, na formę ogrzewania. U babci zawsze był piec. Najpierw na węgiel, potem gazowy. We śnie wszystko zostało wymienione na centralne ogrzewanie, ale miejskie. W Kuchni było bardzo dużo miejsca, a w całym mieszkaniu było bardzo ciepło.
Znów jakieś małżeństwo
Śniła mi się koleżanka, ta sama co dwa sny temu. Tym razem zadzwoniłem do niej na komórkę i odebrał mąż. Powiedział, że zna naszą korespondencję, wie o wszystkim i lepiej, żebym trzymał się z daleka. Potem byłem u nich w domu. W dużym bloku mieszkalnym. Wtedy jej mąż zachowywał się zupełnie normalnie. Jakby nie kojarzył osoby dzwoniącej ze mną. Koleżanka odprowadziła mnie po jakimś czasie do windy, pożegnaliśmy się i pojechałem. Było już ciemno