Tandem z aut

Zima. Pojechałem z kolegą – uwaga! – NASZYMI autami na stację benzynową. Nasze auta połączyły się w tandem. Ich mechanika, obwody stały się jednością. Wjechaliśmy na małą stację benzynową. Tam spotkaliśmy nieznośnych Romów (kurcze, ostatnie sny mam jakieś mało tolerancyjne). Wszyscy byli o głowę, lub więcej, wyżsi ode mnie. Syn jednego z nich zaczął, tak po prostu, coś grzebać przy naszym aucie. Spodobała mu się pomarańczowa zaślepka z klapy bagażnika. Powiedziałem, że ma to zostawić, na co przyszedł jego ojciec i coś tam zaczął burczeć. Powiedziałem, że jeśli tak, to to kosztuje 100 zł. Dał mi te 100 zł. Zatankowaliśmy, ale ja czułem, że będzie zadyma. Cygan chciał, oczywiście, odzyskać swoje 100 zł. Pytał ze złośliwością w głosie, czy może uszkodzić nasze auto, może stłuczka jakaś… Ja mu na to, że to i tak nie moje, bo leasingowe. Ale zapytam u dealera. Głupkowata wymiana zdań, złośliwych. Ja niby nie wiem o co mu chodzi. On daje głupie propozycje. Niby dzwoniłem do dealera. Udawałem, że rozmawiam. Podszedłem do Cygana i mówię, że się nie zgodzili. Odszedł zdenerwowany. Gdy odchodził – wyjąłem z kieszeni te 100 zł i oddałem mu, mówiąc, że wszystko zawsze tak się kończy… Że tak nie może dłużej być. Stanął pomiędzy nami jakiś mężczyzna. Nie wiem, czy w jego obronie, czy ogólnie chciał załagodzić sytuację… Był ogromny jak dąb. Ja i kolega wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę miasta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *