Byłem uczestnikiem dziwnych działań. Teren jakiegoś ogromnego parku przyrody. Trwała wojna. Rozpoznałem kobietę, którą pobiłem/zabiłem. Okazało się, że ona nie miała zginąć. Zostałem odnaleziony przez czołg wroga, jak się później okazało – przyjaciela (!). Pocisk wybuchł tuż przy mnie i w kolejnej scenie już jestem wcielony do sił tej formacji, która strzelała. Dowódca ostrzegł tylko, żebym na przyszłość nie robił tego.
Miesiąc: luty 2016
Słonie i lwy
Byłem w lesie. Skarpa, drzewa. Nad nami pojawiło się stado słoni. Chciały zejść na dół, ale obawiały się, że spadną. Odeszły i pojawiły się lwy. Też w stadzie. Lwy nie miały problemów z zejściem do nas. Czułem ogromny strach, ale – jak to zwykle bywa z dzikimi zwierzętami w moich snach – lwy nic złego nam nie zrobiły.
Łabędź i kaczka
Sen był długi, choć opierał się na dwóch filarach: moim pobycie w jakimś klubie nocnym, areszcie w Anglii i ogromnym zleceniu na instalację komputerów w bibliotece jakiejś uczelni. Jednak elementem, który przyćmił wszystko, były dwa ptaki. Błękitny Łabędź i Zielona Kaczka. Ptaki były monstrualnych rozmiarów. Szedłem nocą i one sfrunęły znikąd. Pojawił się również tubalny głos Wojtka Jóźwiaka. Padło zdanie: Przesyłam Ci energię pod postacią tego łabędzia i zielonej kaczki.