terroryści są wśród nas :)

bez wstępniaka.

byłem w hipermarkecie REAL. przyglądałem się jak Turcy (HIC!) robią ciekawe sztuczki z lewitacją osób które po prostu przyszły sobie do centrum handlowego, i w ten sposób zarabiają. ot… grupa wesołków. nagle, przez drzwi "tylko dla personelu" wychyla się Gruzin (HIC!!!) i coś do mnie mówi pokazując na Turków. myślałem w pierwszej chwili, że chodzi mu o dziewczynę która była z Turkiem. w końcu jednak moja znajomość gruzińskiego jest zerowa więc koleś schował się za drzwiami. po chwili wypadło z tego wejścia mnóstwo Gruzinów z nożami i wybuchła panika. coś krzyczeli, kazali oddawać kasę i wszystko co wartościowe. próbowałem uciekać ale mnie dogonili. skuliłem się przy ścianie. przy mnie stało dwóch, przykładali nóż do gardła żądając wydania wszystkiego. oddałem bez problemu, w końcu to tylko przedmioty. krzyczeli po swojemu (ale tym razem wiedziałem o co chodzi) że w portfelu jest brak kasy. tłumaczyłem (zgodnie z tym co myślę w realnym świecie) że nie używam gotówki. mam karty kredytowe, że nie lubię mieć pieniędzy. jeden z nich odszedł rabować kogoś innego a ten drugi chciał pin do kart. wtedy zjawił się mój kolega ze szkoły podstawowej. był policjantem (choć naprawę nim nie jest), tajniakiem. podbiegł do mnie z pistoletem i pytał czy nie widziałem tych terrorystów. zdurniałem bo przecież jeden z nich właśnie siedzi obok mnie i trzyma nóż na moim gardle. Gruzin też zbaraniał, spojrzał na niego a w tym momencie kolega (jakby na to czekał) gruchnął go kolbą w głowę i Gruzin stracił przytomność. wykorzystałem ten moment (ok, przynam się że Gruzin dostał parę kopniaków na pożegnanie) i zwiałem do sklepu VOBIS (haha) obsługa już zaczęła zamykanie awaryjne aluminiowych żaluzji. zdążyłem jednak wturlać się do środka. na zewnątrz było już pełno terrorystów. przez szybę pokazałem jednemu środkowy palec. zaczął strzelać, ale dziwnym trafem VOBIS miał pancerne szyby. gdy zrobiło się jakby ciszej, obsługa otworzyła żaluzje i ja zwiałem w drugi pasaż handlowy, do jakiegoś sklepu z nagłośnieniem i oświetleniem. Wszedłem tam do jakiegoś małego pokoju. wszystko byłi wyłożone czarną wykładziną a światła były ciemnoniebieskie ale bardzo kontrastowe. jakby białe w środku ale dające przepiękny głęboki kolor. niebieski, granatowy. wyszedłem z niego, zacząłem uciekać w dół po wielkich schodach (też czarnych, wykładzinowych :P). znalazłem po lewej stronie drzwi ewakuacyjne. wszedłem do środka i znalazłem się w jakimś dużym betonowym tunelu który prowadził w dół. wiedziałem, że jeśli pójdę tam, to znajdę wyjście z tego REAL’a. i tak się stało. wyszedłem przez taki okrągły kanał jakich pełno na chodnikach czy ulicach. na zewnątrz były już jednostki antyterrorystyczne z psami. powiedziałem im, że tędy można się dostać do środka. poprosili mnie żebym pokazał agentom drogę. ja się zgodziłem ale jednak do środka nie wszedłem. nagle zmiana scenerii. jestem w moim rodzinnym domu, na dworze wielka wichura, deszcz. generalnie niezbyt miło. za moimi oknami zawsze rosły wielkie kasztany zasłaniając na zielono w lecie ulicę. były zielone liście więc nie była to zima. wiosna a może jesień. wichura pozrywała linie wysokiego napięcia (choć w rzeczywistości nigdy ich tam nie było) kable pozawijały się na konarach kasztanów, sypały się wielkie iskry. nagle donośny głos jakichś służb, że mieszkańcy ulicy XXX (i tu padła nazwa mojej ulicy) coś mają zrobić. niestety nie słyszałem co.

no i jest :)))

piękny, wyraźny. kolorowy. śniłem o remoncie domu. mojego, tego w którym teraz mieszkam. to dwupiętrowa kamiennica z 1932 roku. elewacja, dach wymagają remontu. właśnie we śnie on się robił. ekipy budowlane ocieplały budynek, tynkowały go, malowały. dziwne było to, ze tak naprawdę wciąż widziałem moje stare podwórko i elewację budynku z kamiennicy gdzie mieszkałem jako dziecko. czasami tylko była "przebitka" obrazu z moim aktualnym domem. tak czy owak efekt był przepiękny. na ocieplenie styropianowe kładziony był tynk "baranek" w kolorze waniliowym lub jasnoniebieskim. wymieniałem okna…. było tam bardzo dużo moich znajomych którzy w rzeczywistości znają się na budowlance. kręcili się, coś ustalali, grubości ocieplenia, betonu… mam dziwne uczucie, teraz gdy opisuję "budowlany sen", że było w nim coś złego. nie umiem tego sprecyzować, ale w trakcie remontu gdzieś czaiło się zło. cokolwiek to oznacza… to tyle, żegna was bob budowniczy 🙂

dziwny sen

rzecz dzieje się w moim mieszkaniu. wszystko jest normalnie. układ mieszkania, meble, kolory… jedynie kosz na brudną bieliznę stoi przy drzwiach a nie, jak jak w rzeczywistości pod oknem. pretensje mojej partnerki, że wrzucam ubrania do prania do kosza na pranie (HIC!) 🙂 powiedziała, że mam rzucać je na podłogę bo moje rzeczy śmierdzą :-O. zapytałem więc po co jest koszt na pranie skoro nie można tam wrzucać prania. nie wiem co odpowiedziała. poszła do kuchni, ja za nią. powiedziałem jej, że w takim razie ma sobie kupić swój kosz na bieliznę, swoją pralkę i swoją lodówkę (jaki związek? :P)

przed snem, wieczorem powiedziałem na głos, że muszę zapamiętać swoj sen. że jeśli się obudzę nie mogę otwierać oczu tylko przypominać sobie co mi się śniło. zadziałało 🙂 choć sen trochę z kosmosu.

sen piąty w kolejności śnienia z dawnych lat

nie ma świata. jest tylko woda. wzburzona, granatowo białe fale rozbijające się o siebie. niebo zachmurzone, sino-różowe, miejscami szaro-białe. jestem sam… choć nie do końca. jest też ON. ON to niesprecyzowany byt który właśnie zaprosił mnie żebym oglądał stworzenie świata. dokładnie tak jak czytacie. stworzenie świata. nie widzę go ale wiem że jestem tuż za nim. latamy nad wodą, ale fale nas nie dotykają. nie widziałem nic gdy tworzył, ale byłem tam gdy to się działo.

sen czwarty w kolejności śnienia z dawnych lat

osada. dużo ludzi. obcy. mówią w języku niezrozumiałym dla mnie. osada jest przesadnie czysta. idealnie symetrycznie zbudowana. lustrzane odbicie. alejki wysypane białym lastriko (takie ostre kamyczki ożywane do nagrobków). wiem, że oni wiedzą, że ja jestem obcy. ale nikt mnie nie zaczepia, nie atakuje. patrzą się na mnie tylko. idę w stronę centrum osady. tam jest plac a na palcu stoi krzyż. na nim postać/figura (w domyśle jezus 🙂 choć we śnie ja tego tak nie odbierałem. na pewno było to jakiś symbol. gdy doszedłem pod figurę ludzie, z pogodnych i w sumie życzliwych stali się źli. zaczęli coś krzyczeć w stronę figury, rzucać kamieniami, pluć na krzyż. zacząłem ich odganiać, stając plecami do krzyża i mówić, a właściwie krzyczeć że tak nie wolno, że to nie nie fair takie zachowanie. każdy przecież może wierzyć w co chce i nie trzeba tego opluwać ani wyszydzać. po paru chwilach oni przestali a figura mężczyzny "ożyła" pochyliła się do mnie i powiedziała "dziękuję ci"