Ludzkość uwięziona pod kopułą.

Ciekawy sen. Choć ciężki z początku, męczący. Ludzkość mieszkała pod kopułą, połówką pingponga. Ludzie byli zniewoleni nie wiedząc o tym. Nie wiem kto i po co to robił. Część z nas (w tym ja) chciała się jednak wydostać poza obszar. Wiedzieliśmy (był ze mną inny mężczyzna), że po wyjściu spod kopuły nie odejdziemy dalej niż na 100 metrów. Jednak chęć wyrwania się była silniejsza. Wyszliśmy i zaczęliśmy uciekać. Im dalej od kopuły, tym ciężej było. W pewnym momencie zatrzymało nas. Jedyne co mogliśmy zrobić, to obrócić się i wracać w stronę kopuły. Nie chciałem tam wracać. Krzyknąłem – TO JA JESTEM SZAMANEM, to ja kreuję rzeczywistość. Mocowałem się z niewidzialnymi linami trzymającymi mnie na 100 metrach. W końcu spiąłem się, jakby od tego zależało moje życie. Jeszcze raz krzyknąłem – jestem szamanem i jestem silniejszy! Niewidzialne liny zniknęły i uciekłem.

Centrum łączące wymiary i światy

Byłem pod ziemią. Ogromna hala w kształcie kopuły (właściwie, można powiedzieć ogromna wersja Szałasu Potu). Były tam bramy. Wejścia do innych wymiarów i innych światów (wynika z tego, że inne światy były w naszym wymiarze). Chodziłem z grupą ludzi (pracowników? mieszkańców kopuły). Co raz ktoś wchodził TAM i sprawdzał, czy świat/wymiar jest bezpieczny. Co zawiera. Było to dość niebezpieczne. Z jednej z bram, ktoś wypadł przebity pazurami jakiegoś zwierzęcia. Natychmiast napisałem na kartce „Niebezpieczny” i postawiłem przy wejściu. Poszliśmy dalej. Tym razem moja kolej. Wszedłem. Spotkałem lekarzy (właściwie to obudzono mnie jakby w szpitalu) tłumacząc, że muszę wejść do innej bramy. Zaniepokojony tym faktem wszedłem jednak i znalazłem się w tym samym miejscu. Pętla. Spotykałem wydaje się znajomych ludzi, ale oni wszyscy mnie nie poznawali. Nie byłem więc w prawidłowym wymiarze. Nie wiem czy udało mi się wrócić do centrum bram pod kopułą.